Mira m2

MIRA Złoty Bull
w typie amstaffa, wiek ok. 14-15 lat

Wygląd: ciemnobrązowa, pręgowana, białe znaczenia.
Charakter: wspokojna, przyjazna.
Zdrowie: wyniszczona, pochorowana.

Miejsce pobytu: dom stały, Gdańsk

Mira to bardzo Złoty Bull, ma ok. 14-15 lat. Przyjechała do nas z bardzo daleka, bo aż z Ukrainy. Obecnie stacjonuje w Gdańsku, zamieszkała w domu tymczasowym z Szermanem i Balbinką. To jedna z naszych najstarszych podopiecznych, jest też wyjątkowo zniszczona życiem i mocno schorowana.
W przypadku takich zwierząt diagnostyka jest szalenie ważna, więc już w pierwszych dniach pobytu wykonaliśmy szereg badań dla sprawdzenia faktycznego stanu zdrowia suni. Na dziś z optymistycznych wiadomości wiemy już, że na szczęście nie mamy do czynienia z nowotworem. Poza tym jednak testy krwi wykazują znaczne odstępstwa od normy w zakresie parametrów wątrobowych i trzustkowych. Bardzo niekorzystny jest stosunek białka do kreatyniny w moczu, co może wskazywać na problem z nerkami. Mira ma też niedoczynność tarczycy, jelita nie pracują najlepiej. W bardzo złym stanie jest skóra, zęby, kanały słuchowe są pozarastane i silnie zaropiałe. Ściany pęcherza są pogrubiałe, ze stanem zapalnym. Największe spustoszenie poczynił jednak upływ czasu w kwestiach ortopedycznych. Babunia ma bardzo silne zwyrodnienie kręgosłupa, zwłaszcza w części lędźwiowej. Powoduje to spore problemy z podnoszeniem się, zwłaszcza po odpoczynku – na pierwszy spacer trzeba ją przygotować, a potem wynieść na rękach na trawnik. Tylne łapki są bardzo słabe, a chód chwiejny i niestabilny. Zdarza jej się mimowolne posikiwanie. Na pewno odczuwa też silny ból i dyskomfort. Pomimo wszystkich tych przypadłości jest jednak niezwykle dzielną sunią, która bardzo dobrze zniosła daleką podróż i liczne zmiany. To wielki duch zamknięty w drobnym, starym ciele. Jest otwarta na świat, pozbawiona lęków, przyjazna (a właściwie obojętna) wobec czworonogów, z którymi przyszło jej dzielić mieszkanie. Z ogromnym apetytem.
Jak w każdym przypadku tak bardzo sędziwego i wymagającego zdrowotnie podopiecznego przed nami kolejne badania i walka o poprawę jej komfortu. Nie ma co owijać w bawełnę – taka opieka to ogromne koszty. Wiemy jednak, że warto je ponieść, warto pomóc kolejnej starowince rozwinąć skrzydła w jesieni (a w przypadku Miry późnej jesieni) życia. Dlatego właśnie serdecznie zachęcamy Was do wsparcia jej skarpetki najdrobniejszymi nawet wpłatami. Z wdzięcznością przyjmiemy też wsparcie w postaci karmy dla babuszki – z uwagi na problemy z układem pokarmowym lekarze zalecili jej dietę weterynaryjną Royal Canin Gastro Intestinal Low Fat. Jeśli mielibyście ochotę i możliwość podesłać jej kilka puszek – będziemy przeszczęśliwi. Poniżej podajemy dane konta, na które można wpłacać datki na rzecz Miry:
AST Fundacja na Rzecz Zwierząt Niechcianych
ul. Żwirki i Wigury 47/16, 02-091 Warszawa
79 1160 2202 0000 0000 8061 3463
Koniecznie z dopiskiem „Darowizna na cele statutowe – Mira”
Pięknie dziękujemy!

Mira 1 Mira 2 Mira 3

23.01.2020 Czas najwyższy na garść informacji na temat jednej z naszych najstarszych podopiecznych, 14-letniej Miry. Mira, która przyjechała do nas aż z Ukrainy, już od ośmiu miesięcy mieszka w Gdańsku, dzieląc los i mieszkanie z dwójką innych fundacyjnych ASTów – rezydentem Szermanem i tymczasowiczką Balbinką. Ekipa państwa starszych (razem mają bowiem około 37-38 lat) znakomicie się ze sobą dogaduje i żyje w absolutnej komitywie.
Niestety wiek i problemy ze zdrowiem bardzo dają się we znaki Mirunce, a ostatni czas jest dla niej szczególnie trudny. Babuszka ma ogromne problemy ortopedyczne – zaawansowane zmiany zwyrodnieniowe występują na całej praktycznie długości kręgosłupa i w stawach. Pomimo ogromnej siły woli buni z przykrością obserwujemy, jak systematycznie ubywa jej sił, a tylne łapki odmawiają posłuszeństwa. W ciągu minionych dni zdarzały się kryzysy, w których Mira nie była w stanie samodzielnie się dźwignąć z legowiska nawet na ulubione ze swoich haseł, czyli „obiad” - niezbędna była pomoc w podniesieniu się, w złapaniu równowagi. Na domiar złego pomiędzy paluszkami niespodziewanie wyrósł paskudny pęcherz wypełniony krwią i ropą, który dodatkowo utrudnił pani starszej poruszanie. Na szczęście po nim nie ma już śladu, a zaaplikowane leki (Nivalin, Cimalgex) nieco wzmocniły łapki, ale nie mamy złudzeń, że starość w wyścigu z naszymi staraniami powoli wychodzi na prowadzenie. Dodatkowo znów walczymy z problemami skórnymi, które bardzo się zaostrzyły w ciągu minionego półtora miesiąca – na tyle, że lekarz prowadzący zdecydował o konieczności pobrania wycinka i wykonania badania histopatologicznego. Tu dla odmiany mamy nieco szczęścia – nie stwierdzono nowotworu, a jedynie (a raczej „jedynie”) przewlekły stan zapalny, z którym obecnie wojujemy przy pomocy antybiotyku i szamponoterapii. Pogłębia się też problem atonii pęcherza – pomimo pojenia i dbania o prawidłową ilość przyjmowanych płynów, baterii leków, pomimo upartego, regularnego wynoszenia na trawnik, Mirunka załatwia się coraz rzadziej, bo po prostu nie wie, że powinna. Na szczęście kłopoty te nie powodują zwiększonego odkładania piasku i stanów zapalnych.
Jak sami widzicie wiadomości nie są szczególnie optymistyczne. Nie poddajemy się jednak – dopóki Mircia ma wolę walki, kosmiczny apetyt, dopóki jesteśmy w stanie w miarę skutecznie walczyć z bólem trzymamy dzielnie gardę i chciwie łapiemy te momenty, które dają nam radość – widok machającego entuzjastycznie ogonka (najczęściej na widok miski), spokojnego snu, kopytek wymachujących w powietrzu w chwili, kiedy babuszkę ogarnia ochota na tarzanie. Wiemy, że czasu pewnie nie zostało już specjalnie dużo i robimy wszystko, aby mimo wszystko Miruszka żyła godnie, spokojnie i możliwie komfortowo.

28.03.2020 Dwa dni temu przyszło nam pożegnać wielkie, waleczne fundacyjne serce - Mirę. Ta staruszka trafiła do nas dzięki Marcie, wielkiemu człowiekowi, jakich ze świecą szukać w dzisiejszych czasach. Marta jest wieloletnią "tymczasową mamą" dla najstarszych TTB, miała u siebie Sharon, Ruby, a obecnie ma Balbinkę i niewidomego Szermana. To Marta w zeszłym roku postanowiła wyciągnąć krzywego, starego szkielecika ze schroniska z Ukrainy. Mira przebyła długą, krętą drogę do tego domu. Ale nagrodą było przepiękne życie, godna emerytura w gdańskich pieleszach. Baliśmy się, że nie przeżyje transportu, potem, że nie przeżyje miesiąca. Ale ona dzielnie kroczyła przy swojej tymczasowej mamie i psich kumplach wiele miesięcy. Ina napisała o Marcie te słowa "jesteś jednym z najpiękniejszych ludzi jakich znam". I to są słowa, które idealnie oddają nasze myśli o Marcie. Codziennie powtarzamy sobie, że mamy dużo szczęścia do wspaniałych ludzi będących wśród nas. Zastanawialiśmy się jak ubrać w słowa to pożegnanie. Ale nie będziemy podejmować próby, bo najpiękniej o Miruni napisała sama Marta.
„Mira umarła. Nikt już nie będzie wywracał się na wirażu w biegu do kuchni, nikt nie będzie zatrzymywał się przed schodami i spoglądał na mnie znaczącym wzrokiem. Nikogo nie trzeba przytrzymywać przy misce, nie trzeba myć zasikanej pupy, zbierać rozdeptanych kup. Nie trzeba wstawać po trzy razy w ciągu nocy by sprawdzić, czy tuptające po domu stworzenie czegoś nie potrzebuje. I to wszystko tak strasznie boli. Biorąc pod swoje skrzydła schorowanego, wiekowego zwierzaka człowiek teoretycznie jest przygotowany na nieuchronne pożegnanie. Tyle, że to nic nie zmienia. Konieczność podjęcia tej najtrudniejszej decyzji zawsze zostawia w sercu ranę, którą trudno jest zagoić.
To głupie, ale kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Mirę na filmie ze schroniska pomyślałam, że to - najzwyczajniej w świecie - jakieś przedziwne zrządzenie losu. Że to Rubinka gdzieś z góry wskazuje ją dyskretnie łapą mówiąc "Hej, matko, no patrz. Siostrę mam. I ona chyba potrzebuje pomocy". I taka była Mirunka. Cicha, grzeczna, niezwykle dzielna mimo nękających ją chorób. Zawsze pierwsza przy śniadaniu, obiedzie, kolacji. Nawet w najgorsze dni starała się z całych sił trzymać fason i nigdy nie poddawała przeciwnościom. Kolejne cudowne, mądre stworzenie ubrane w pasiaste futerko. Kolejne cudowne stworzenie, którego już nie ma. Biegaj za mostem, Tyciunia. Biegaj zdrowa, sprawna, na prostych, mocnych łapinach. Znajdź tam Gala, Amiga, Dantesa. Znajdź Dinxa, Szarą i Rubinkę. Znajdź mojego Tatę, na pewno kręci się gdzieś w pobliżu czworonożnych. Zadbają o ciebie. Żegnaj, okruszku. Bardzo tęsknię.
Mira została wczoraj na cmentarzu dla zwierząt "Brzozowa Przystań" niedaleko Bydgoszczy. Leżą tam już Sharon i Ruby - pod drzewami, "z widokiem" na rozległe pola i las, wśród setki innych czworonogów, które też były przez kogoś bardzo kochane. To niezwykłe miejsce. Jego właściciele piszą na swojej stronie "Jesteśmy tu dla Was" i nie ma w tym cienia przesady. Nie sądzę, abym gdziekolwiek indziej spotkała się z taką dawką szczerej, prostej, ludzkiej życzliwości i empatii, z tak wielkim zrozumieniem dla ogromu bólu po stracie "tylko psa". Odpoczywaj, Tycia. Już nic nie boli."
Marto, wiemy że Ciebie serce boli. Będzie jeszcze długo. Będą ciepłe myśli na zawsze. Kochamy Cię.

91365374 3641826302558003 8534637755647393792 n

 

 
Polish (Poland)Norsk bokmål (Norway)English (United Kingdom)