Maksymilian ma się już wyśmienicie! Kuracja pomogła w oka mgnieniu. Od poniedziałku pozwolę mu znowu brykać, bo widać, że bardzo mu tego brakuje. Mam nadzieję, że nie wróci diabelstwo po dwu tygodniowej kwarantannie.
Poza tym zauważyliśmy, że psina ma bardzo wrażliwy układ pokarmowy. Porcja kaszanki smażonej z boczkiem, czy kilka słodkich ciasteczek i poluzowanie gotowe.
Jednak w szoku byliśmy co działo się jak do standardowej karmy zaczęliśmy mu dodawać gotowane serca drobiowe z ryżem i marchewką... Po powrocie z pracy Maks zafundował mi wielkiego placka na środku salonu, że nie jeden mały piesek kąpiel błotną by z tego miał
Od razu wróciliśmy do samej karmy. Maks po niecałych dwóch dobach ozdrowiał w 100%. Po kolejnych dwóch znów dostał miks karmy ale tym razem z samymi sercami. Zero reakcji, a micha wylizana na błysk. Także albo ryżyk mu nie służy albo marchewka gotowana.
Poza tym widać już mocno zaaklimatyzowanie się i przywiązanie. Cudowny jest ten psiak! Martwi mnie jednak jedna sprawa, z którą nijak nie potrafię sobie póki co poradzić.
Maks bardzo ochoczo i bardzo ostro atakuje psy wszelakie. No Może poza Yorkami, Shih tzu i innymi wilczurami kieszonkowymi. Te go wcale nie interesują, nawet jak szczekają. Ale na całą resztę płci męskiej, która jest ciut większa bez żadnego ostrzeżenia rzuca się i skacze z kłami tak bardzo, że wręcz niemożliwym jest przejście po chodniku obok innego psa
A to przecież taki miły Miś Yogi (jak nazwał go mój ojciec).