przez wronka » 28 Paź 2014, 15:07
Wróciłyśmy przed chwilą. Powoli zaczynam myśleć o przeprowadzce do lecznicy.
Wiadomości są takie sobie. Płyn w większości się wchłonął (i to duży plus), za to jego cofnięcie ujawniło, jak wielki jest faktyczny zakres stanu zapalnego. Rozlał się praktycznie na pół otrzewnej, więc nie wygląda to zbyt optymistycznie, ale nie ma co składać brani, walczymy. Szarunka dostała jakąś szaloną ilość kroplówek i zastrzyków, dziś na 20 jedziemy na powtórkę, a jutro na 9 rano na kolejną. Jutrzejsze USG skontroluje, czy podane leki dają sobie radę z zapaleniem. Do tego oczywiście ciąg dalszy głodówki, co najmniej do jutra.
Bunia jest słaba jak listek, apatyczna. Niepokoi mnie to, że coraz bardziej boi się wizyt u weta i są one dla niej coraz większym stresem. Dziś podczas badania ultrasonograficznego dygotała tak, że stół się pod nią trząsł, a ja się w duchu modliłam, żeby serce dało sobie radę z takimi emocjami. Trudne to wszystko, ale działamy, nie ma co się mazać.
Dino [*], Sharon [*], Jukon, Szerman