Glorii podróże, małe i duże
Nasza duża dziewczyna, spędziła weekend na wsi. O szczegółach za chwilę, najpierw podróż.
Gloria w podróży to momentami prawdziwa Drama Queen. Chyba w tej główce wielkości wiaderka plażowego zrodził się pomysł, że oto te człowieki wspaniałe, co to dbają i kochają, postanowiły Glorię gdzieś wywieść w nieznane, może oddać, porzucić i inne takie tam. Jak to to zaczęło szlochać, zanosić się chrapliwym płaczem. No mało czkawki nie dostała.
Później mieliśmy jeszcze okazję przetestować wodoodporność (że się tak delikatnie wyrażę o treści żołądkowej) maty na tylne siedzenie . Test przeszła doskonale, a butelka wody i ściera załatwiły sprawę do końca. (i mój stoicki spokój)
Później jeszcze nieco lamentowała i wznosiła ciche modły żeby ostatecznie pójść spać i przespać tą straszną niepewność.
Po dojechaniu na miejsce, radośnie powitała wszelkie stworzenie ludzkie i nieproszona przez nikogo zbadała dom (bo drzwi przecież były otwarte).
Jako że zajechaliśmy tak gdzieś o północy, to szybko zwinęła się w kłębek na swoim legowisku i rozpoczęła koncert na bas i puzon.
Rano okazało się, że Gloria + duże_wręcz_nieogrnaniczone tereny zielone + dużo człowieków = Gloria Amstaff pies sportowy.
Powtórzę jeszcze raz, dla tych co sądzą, że w tym ciałku z (mniejszą już) nadwagą jest mało energii. Ooo niedowiarki! W Glorii drzemie moc i... jakaś mała elektrownia atomowa w okolicach tyłeczka.
Nie spała cały dzień.
Ganiała za piłką.
Chodziła na łąkę walić dwójki (bo przecież dla niej ogród, to to samo jak dom, tu się nie robi)
Dyndała na szarpaku z takim zamiłowaniem, że choć facetów było 3, to żaden już siły nie miał, bo przecież nie można dać jej wygrać.
Wieczór grillowy, wyglądał tak:
Leży. (niegroźnie)
Idzie gdzieś. (kombinuje)
Przyniosła linę i merda, szukając jelenia. (oczywiście nienachalnie, tylko z użyciem całego wdzięku, którego jej nie brak)
I.... akcja!
I... przerwa na tankowanie z wiaderka.
No ludzie! wspólnie doszliśmy do wniosku, że oto psisko uznało, że jest tak fantastycznie, no taki dzień piękny, że może zejść na zawał w pełni szczęśliwa.
Jak rymsła w posłanie, to chrapała do rana. Mówimy sobie, jak nic trzeba będzie rano wynieść na siku_kupę, albo cudem na szerokich nogach, będzie drobić jak gejsza za potrzebą.
A gdzie tam.. wylazła normalnie i wio! (ale później spała gdzie się dało).
Ogólnie to jest anioł taki, że nikt się nadziwić nie może. Miała okazję pobawić się z psem Reksiem - no relacje wzorowe przy każdej okazji - na dworze, w domu, przy misce, zero zazdrości.
Droga powrotna - znów lekki płacz i gorzkie żale na początku, ale jak już wywąchała gdzie jest to teraz śpi i tak chyba będzie do samego rana.
No i foty