Długo zbierałam się, żeby coś napisać. Chyba musiałam się z tym przespać.
Jest mi tak smutno, tak przykro że nie da się tego opisać. Żałuję tylko, że tak późno Go znalazłam, że gdybym wcześniej Go zobaczyła to jego zdrowie by tak nie podupadło i nadal był by z Magdą. Jestem pewna, że to schroniskowy los sprawił, że nerki zaczęły szwankować, bo dla Dandusia jesień na betonie była zabójcza.
Wczoraj oglądałam jego zdjęcia z Naszego pierwszego spotkania. Ileż on miał w sobie woli życia, jak bardzo chciał biegać
Madziu dziękuję Ci za opiekę i miłość jaką dałaś Dandusiowi w te ostatnie 5 miesięcy jego życia. Nie potrafię sobie wyobrazić jak musi być Ci ciężko, bo mi pewnie pękło by serce. Pisząc to ryczę jak bóbr...a Ty pewnie wypłakałaś morze łez.
Żegnaj Dandusiu, biegaj szczęśliwie za TM.