Zbieram się już jakiś czas do napisania o Franiu, ale póki co chyba brakowało mi sił na napisanie wszystkiego.
Rzeczywiście dzień po tych "cudownych wieściach, że Franio był grzecznym pieskiem" dostałam nowe nowiny od Agi.
Zwaliły mnie one z nóg, dodatkowo doszło zmęczenie, choroby moich psów i suma sumarum nawet nie miałam siły napisać. Nie ukrywam też, że głupio też pisać raz że mamy fajne wieści, a za chwilę napisać że dostaliśmy zupełnie inny scenariusz.
Z Franiem jest kiepsko. Kręci się cały czas, z przerwami na spanie. Kontaktu z nim prawie nie ma. Rzeczywiście załatwia się w domu nagminnie, często także pod siebie, nie zwracając uwagi że śpi we własnych fekaliach. Nie ma mowy aby Frania zostawić samego w domu, bo nie wiadomo w jakim stanie by się go zastało po powrocie.
Początkowo myślałam, że stres z niego zejdzie i będzie dobrze. Ba! Był nawet 1 dzień kiedy przy spacerach co 3h nie zrobił nic w domku. Ale to jednak moje złudne nadzieje chyba były... bo kolejny dzień na przykład skutkował 2 - 3 krotnym kąpaniem Frania bo przy regularnych spacerach się obsiusiał, czy obkupkał.
Na czwartek umówiłam Frania na konsultację do neurologa. Tonący brzytwy się chwyta...
Jest mi mega żal i smutno Frania. I szerze, mam ogromny żal do byłych właścicieli, że wiedząc o tym wszystkim skazali go na schronisko...