Paker głęboko zapadł mi w serducho - niepozorny, mały staruszek -takiego go zapamiętam gdy pierwszy raz wypatrzyłam go w schroniskowej klatce! Była zima, woziłam mu ciepłe jedzenie, wkładałam koce a potem regularnie co sobotę wychodził na spacery najpierw z Aneta potem z Olką. Nigdy nie był wylewny, to nie był typ psa który na widok człowieka szaleje z radości ale było w nim coś co łapało za serducho!
Cieszę się że nie odszedł sam, był z wyjątkowymi opiekunami których kochał!
A teraz zostanie w naszych sercach a gdy emocje opadną to pewnie nie jeden z nas odwiedzi go bo będzie pochowany na warszawskim Koniku.
Nie mamy wpływu na upływający czas, na starość ale mamy wpływ na to jak odchodzą staruszki- taka jest nasza misja (wczoraj sporo o tym myślałam)
Wiem że boli odejście - znam z autopsji - ale wiem że tak jak kocha senior nie kocha inny pies
Pakerku - biegaj szczęśliwy, jest tam Was już duża sfora...
Zawsze zostaniesz w naszej pamięci.
Zaza - DZIĘKUJĘ! Trzymajcie się.