Witam, Buka ma 5 miesięcy, i jak na razie jest oki. Załatwianie w domu i niszczenie ma już za sobą, ogólnie w domu mało problemowy psiak.
Ale... gdy idziemy na spacer jest wszystko dobrze do momentu gdy nie pojawią się obcy, Bukol wyrywa i idzie cały szczęśliwy do kogokolwiek kto przechodzi obok niego na głaskanie... Tłumaczenie ludziom by go nie głaskali nie pomaga i tak to robią, a dzieciakom to już się nie da powiedzieć nie.. Ogólnie nie przeszkadza mi to, ale myślę przyszłościowo, Buka zaraz wyrośnie i już nie będzie fajnie jak taki kawał szczęścia będzie wyrywał do dzieci i innych. Tak samo zachowuję się w stosunku do psów, nie każdemu właścicielowi się to podoba.. Uczyłam go by przychodził do nogi jak zawołam, gdy nie ma nikogo - perfekcja! Ale gdy już w grę wchodzi ktoś obcy to nawet przysmaki nie pomagają i wołanie "Choć tu, Noga!" Pomożecie? Co zrobić z taką kupą szczęścia?
Pozdrawiamy