nie, nie to opisywałem i proszę nie wtykać mi swoich własnych słów w ustabuduje respekt na wywoływaniu strachu u psa
odnoszę drażniące mnie wrażenie, że wcale nie chcesz prowadzić dyskusji a jedynie sprowokować sytuację, w której mógłbyś wyjawić swoje racje i zupełnie bezpodstawnie oceniać rozmówcówdodatkowo często gdy pies zachowa się agresywnie do innego zwierzaka, właściciele sprowadzają problem do tzw. zazdrości, co jest totalną pomyłką i nieświadomością istoty problemu.
ciekawe, jednak tą więź, którą ładnie opisałeś, ja bym nie sprowadzał do wzoru, autorytetu, czy przewodnika, z tego względu, że tak jak napisałem wcześniej, teoria o dominacji jest błędna
jeśli spojrzysz sobie z perspektywy pies i ja jego najlepszy przyjaciel to zrozumiesz, że jakiekolwiek karcenie (fizyczne, słowne - krzyczenie) jest błędne...
Jest to twoje zdanie, szanuję twoje prawo do posiadania go i do niczego nie próbuję Cię przekonać, niemniej jednak uproszczenia które stosujesz, żeby tylko dojść do wniosku, że masz rację w istocie nie wnoszą nic do dyskusji; walcząc z "zaślepieniem teorią dominacji" to Ty wychodzisz na fanatyka, bo nikt z rozmówców jak mniemam nie dał Ci powodu by móc go skrytykować jako osobę o zamkniętej głowie. Wysnuwasz wnioski na mój temat, na podstawie tego co sobie wymyśliłeś, a następnie przeprowadzasz dowód by pokazać samemu sobie że masz rację. Nie podoba mi się to. Ja jestem przekonany że muszę być dla mojego psa autorytetem z prostej przyczyny - to ja jestem mądrzejszy i to ja go utrzymuję i to ja zapewniam jedzenie i bezpieczeństwo mojemu psu. Mój pies jest moim najlepszym przyjacielem, jestem pewien że działa to także w drugą stronę. Ale jakkolwiek koleżeński by nie był, ten związek nigdy nie będzie równorzędny, bo gdyby był, to obydwaj jedlibyśmy padlinę znalezioną na łące i nigdy nie zabezpieczałbym mojego psa przeciw kleszczom czy choćby szczepił, bo przecież to ostatnie może być dla psa negatywnym i stresującym doświadczeniem. Skąd do tego dorobiłeś sobie bicie, krzyki i stresowanie psa - nie mam zielonego pojęcia, ale nie podoba mi się imputowanie takich rzeczy.
najpierw właśnie psa uczłowieczyłeś a potem użyłeś tej definicji by przeciwstawić ją swojej wypowiedziStosunek naszego psa do nas jest oparty na przyjaźni, na tym jak dobrze pies się czuje w naszym towarzystwie i jak często jest nagradzany przez nas, za to, że robi to o co go "prosimy". To nie autorytet, to nie przewodnictwo, to nie miłość... to po prostu przyjaźń, której pies się uczy z każdym kolejnym rokiem bycia z nami... a niestety ludzie mają coś takiego, że lubią uczłowieczać psy
Ale nie o przepychanki chodzi.
Ciężko powiedzieć mi jak ja zachowuję się w tego typu sytuacjach, bo nie mam z moim psem takich problemów. Ozman lubi psy a także koty. Z mojej strony wyglądało to tak, że od pierwszego dnia jak tylko wziąłem go ze schronu, pchałem się wszędzie tam gdzie jest jak najwięcej i to jak najbardziej jazgoczących psów. Starałem się wykorzystać zamieszanie w głowie psa wywołane nowym otoczeniem i domem i w tę asymilację w nowym środowisku włączyć fakt, że jest tu dużo psów, które gdy nie są miłe, to je ignorujemy. W jego pierwsze kilka tygodni u mnie niemal każdy spacer polegał na chodzeniu ulicami wzdłuż rzędów posesji za siatkami których były ujadające do nieprzytomności psy wszelkiej maści i ras. Jakąkolwiek reakcję psa na to wściekłe ujadanie korygowałem (sygnał smyczą, dźwięk, kontynuowanie marszu) by uniemożliwić mu zafiksowanie się na "celu". Gdy trafił się pies spokojny i zaciekawiony Ozmanem, zatrzymywałem się i pozwoliłem psiakom "poznać". To jeśli chodzi o moje próby nauczenia psa zachowań względem innych psów w warunkach kontrolowanych.
Jeśli chodzi o samo szkolenie, ja i mój pies nie możemy się pochwalić jakimiś spektakularnymi osiągnięciami - raz że na spacerach byczek jest typem odkrywcy a nie wpatrzonego non stop w człowieka "pracusia", dwa, że mi jakoś szczególnie nie zależy na tym by znał miliony trików. Jednak to co udało nam się osiągnąć w zakresie niezbędnych podstaw wynika tylko i wyłącznie ze spokoju - im spokojniejszy w każdej sytuacji człowiek, tym spokojniejszy i pojętniejszy pies. W stresowych sytuacjach w których mogłoby dojść do walki między dwoma psami mi zdecydowanie pomaga kilka faktów - to, że odziedziczyłem po tatusiu zupełny brak strachu przed psami, to, że mój pies sam z siebie nie jest szczególnie agresywny, oraz to, że sama walka nie jest dla mnie sytuacją stresującą ze względu na sport jaki uprawiam. Na przykład niedaleko mojego osiedla jest dom, którego mieszkańcy mają na podwórku trzy wielkie kundle a brama posesji jest wiecznie otwarta. Psy pałętają się całymi dniami po okolicy i są praktycznie półdzikie a także agresywne w stosunku do innych psów. Szedłem kilkakrotnie z moim gdy składająca się z tych trzech osobników sfora biegła z ujadaniem w kierunku mojego psa. Schowałem psa za siebie i ruszyłem zdecydowanym krokiem naprzeciw psom. Zatrzymały się i do ataku nie doszło. Teraz mijamy się spokojnie. To tak a propos tego, że psy to nie wilki, nie funkcjonują w stadach i nie rozumieją dominacji. W innym wypadku, na Ozzyego rzucił się kiedyś mieszaniec buldożka francuskiego, który znienacka wyskoczył z klatki schodowej bez smyczy i uwiesił mu u szyi. Ozman tylko spojrzał na niego o tak:
B|
i poszliśmy dalej.
Chyba wiele nie pomogłem hahaha