Strona 5 z 6

Re: ah te koty czyli nie miala baba kłopotu...

PostWysłany: 12 Kwi 2013, 21:43
przez pchelka1989
A jak Azja reagowała na Wasze koty ? :) i jeszcze czy zostawialiscie je wszystkie same w mieszkaniu? t.j. koty i psy?

Re: ah te koty czyli nie miala baba kłopotu...

PostWysłany: 14 Kwi 2013, 03:25
przez mahtalie
Azja do kotów była totalnie bezproblemowa. Zero kłopotów, zero agresji, żadnych negatywnych postaw

Re: ah te koty czyli nie miala baba kłopotu...

PostWysłany: 21 Kwi 2013, 09:07
przez pchelka1989
Właśnie pytam, ponieważ jesteśmy zainteresowani powiększeniem rodziny właśnie o kota a niestety nikt, ze znajomych nie ma kotka, żeby podejść i się zaprzyjaźnić ale generalnie zauważyłam, że Azja chce się bawić z innymi zwierzętami, ostatnio nawet poznała kury ale zupełnie nie wiedziała o co z nimi chodzi ;D

Re: ah te koty czyli nie miala baba kłopotu...

PostWysłany: 21 Kwi 2013, 20:54
przez mahtalie
Ona koty totalnie olewała od samego początku, obstawiam, że obejdzie się bezboleśnie:) W razie gdyby nawet jej się cos przewidziało to parę dni pracy i będzie ok. Jakby nie patrzył: jesteście skazani na sukces w tej dziedzinie :D

Re: ah te koty czyli nie miala baba kłopotu...

PostWysłany: 30 Maj 2013, 09:42
przez mahtalie
18 czerwca będzie rok jak mieszka z nami Malwinka, mieszkała Azja i Ajla, były szczyle... I tak mnie naszło, żeby przedstawić najmądrzejsze koty "testowe" pod słońcem bo one takie zawsze fotograficznie pominięte a mówię o nich też zwykle w sensie propozycji kota w sosie własnym :D

Pysio:
Image

Tygrys:
Image

To moje dwa wyjątkowe kotki:)

Tygrys to koto-pies. Jest kotem a zachowuje się jak psiak. Nie ma lepszego kota na świecie jeżeli chodzi o znoszenie agresji kociej u psa. Tygrys nie ucieka niepotrzebnie, wywala brzuch przed psem, nie prycha, nie drapie, jest zrównoważony i w ogóle mega. Malwinka szybko zmieniła mu status z "ofiara" na "przyjaciel"

Pysiek to złośliwiec. Drapie, prycha, puszy się, sam zaczyna- uwielbia podbiegać to przechodzącego psa po to aby walnąć go w łeb i czmychnąć. Często spędza dnie pod łóżkiem wyskakując tylko po to by drapnąć psa i uciec z powrotem. Lubi także obgryzać śpiącym psom łapy i ciężko się oburza na propozycje zabawy ze strony psa. Pysiek jest kotem uczącym psa cierpliwości... Dodatkowo ma ciekawą właściwość uczącą porządku mojego męża: jak ten coś zostawi z garderoby na podłodze po pół minuty jest to obsikane przez Pysia :mrgreen:


Aktualnie po roku muszę stwierdzić, że Malwinka lubi nasze kotki. Ot czasem sobie Pysia pogoni, czasem go nawet przygniecie do podłogi ale zjeść go nie ma zamiaru ;) Na magiczne słowo "kotek" wstaje i szuka ale chyba jakiegoś innego kota gdyż nasze trąca nosem i szuka dalej :) Jedynym momentem gdy Malwina warczy jest moment gdy kot dobiera się do garnków stojących na kuchence.... Tego jej nie będę oduczać bo to całkiem praktyczne rozwiązanie... kto ma kota, ten rozumie :twisted:

I tak chciałam jeszcze dodać od siebie, że ja bardzo polecam kociaki: zwierzęta wcale nie uciążliwe, za wyjątkiem nocy, gdy się ganiają i momentów sprzątania kuwety człowiek w ogóle nie wie, że ma stworzenie w domu. Czasem coś leży na kolanach i mruczy ale to sama przyjemność. I jakie korzyści dla psa: dzięki kotom i tymczasom rok temu wzięłam killera a mam super sunię, całkiem miłą :D

No to się nachwaliłam kotami:) W końcu zasłużyły sobie na pochwałę i przedstawienie :D

Re: ah te koty czyli nie miala baba kłopotu...

PostWysłany: 30 Maj 2013, 10:03
przez pchelka1989
Fajne masz te kotki :) I rewelacja, że wszyscy nauczyli się ze sobą żyć. U nas był jakiś miesiąc temu kotek z TOZ ale miał bodaj 6 tyg i bidula była takich gabarytów, że słabo mi się robiło, jak pomyślałam, że ta blond piękność może zechcieć się z nim pobawić albo co gorsze nagle przybiec np. do nas nie zważając na napotkane przeszkody czyt. kota. Poza tym zastanawiałam się, czy nie byłoby problemem, że jednak pies jest w domu pierwszy i będzie czuł się zbyt pewnie i największa obawa :D że jak zostawimy je same, to Azja zabije kota :( bo nie koniecznie będziemy mieli aż tyle czasu, by przyzwyczaić ję do siebie i zostawić same dopiero, gdy będą się kochały :roll: a bardzo chcemy kociaka :roll:

Re: ah te koty czyli nie miala baba kłopotu...

PostWysłany: 30 Maj 2013, 10:08
przez mahtalie
pchelka1989 napisał(a):Fajne masz te kotki :) I rewelacja, że wszyscy nauczyli się ze sobą żyć. U nas był jakiś miesiąc temu kotek z TOZ ale miał bodaj 6 tyg i bidula była takich gabarytów, że słabo mi się robiło, jak pomyślałam, że ta blond piękność może zechcieć się z nim pobawić albo co gorsze nagle przybiec np. do nas nie zważając na napotkane przeszkody czyt. kota. Poza tym zastanawiałam się, czy nie byłoby problemem, że jednak pies jest w domu pierwszy i będzie czuł się zbyt pewnie i największa obawa :D że jak zostawimy je same, to Azja zabije kota :( bo nie koniecznie będziemy mieli aż tyle czasu, by przyzwyczaić ję do siebie i zostawić same dopiero, gdy będą się kochały :roll: a bardzo chcemy kociaka :roll:


Mały kot i biegnący TTB to faktycznie brzmi średnio :mrgreen:

Obstawiam że raczej by kota nie zjadła, ale... sami wiecie, że zachowanie Azji u mnie różni się od tego u Was, więc cholera ją wie;)

Re: ah te koty czyli nie miala baba kłopotu...

PostWysłany: 04 Cze 2013, 07:36
przez jolanta63
cudne kociaki, pręguska też mam 16 letniego, plus dwa dlugowłose. Jeden wojownik nie odpuścił do tej pory a to już bez mała rok z Pixą :shock: Maciek szkoli Pixę cały czas, stoi w drzwiach i warczy a pies nie przejdzie bo się boi :lol: 40 kilowa kobita jest wydygana przed 5 kilowym kotem. nawet z łóżka schodzi drugą stroną żeby nie denerwować kiciusia. relacje czasem ciekawie się układają między zwierzakami :D

Re: ah te koty czyli nie miala baba kłopotu...

PostWysłany: 08 Wrz 2013, 21:03
przez xszkrabx
Mam podobny problem. Mój wzięty tydzień temu ze schroniska TTB jest naprawdę bezproblemowy i szybko się uczy. Mimo to jak się zafiksuje, to kompletnie nie możemy sobie z nim poradzić. Tak jak koty działa na niego kopana piłka do nogi, a dzisiaj się okazało, że lądujący znienacka paralotniarze również. Hugo nie tylko w momencie odcina się od rzeczywistości, ale zaczyna się wyrywać robiąc sobie i nam krzywdę (poza domem ma zawsze kaganiec fizjologiczny i szelki, ale próbując się wyrwać uderza nas kagańcem i drapie). Zaczyna RYCZEĆ jak obdzierana ze skóry krowa (+100 to presji ze strony otoczenia). Bardzo ciężko go uspokoić, zajmuje to więcej niż godzinę. Jak się nakręci, to wraca mu wola walki falami- tak długo, aż obiekt pożądania zupełnie nie zniknie z pola widzenia.

Próbuję go przyzwyczajać do zapachu (ma w kennelu kocyki od dwóch różnych kotów). Poza tym korzystam z pluszowego kota, którym ruszam, albo którego "prowadzę" na smyczy. Oczywiście Hugo nie ma prawa go gonić ani gryźć. Raz za czas miauczę, wołam "kici kici" albo puszczam mu miauczące koty na YT (powoli przyzwyczaja się do dźwięku i przestaje reagować na niego piskiem, ekscytacją i próbą dorwania niewidzialnego futrzaka).

Chyba potrzebuję więcej pomysłów i więcej motywacji. Przeczytałam już ten cały temat.

Re: ah te koty czyli nie miala baba kłopotu...

PostWysłany: 09 Wrz 2013, 08:38
przez mptoyo
xszkrabx - rozumiem że kotów de facto w domu nie masz? Jak nie masz kotów to Twoje zabiegi na nic. Wiekszość z naszych psów jest w stanie tolerować kota "swojego" - i działa to w bardzo prosty sposób. Nasze koty w domu nie są kotami i nawet można z nimi spac, ale te same koty na dworze to juz koty i trzeba je zgładzić ... schemat jest prosty. Nawet Amelka po kilku tygodniach doszła do wniosku że warto mieć własnego kotka i czasem się przytuli do kocicy - ale ta sama kocica na dworze to już obiekt do zabicia. Najprościej przytargać do domu kota - ale kota madrego - takiego który nie boi sie psa i potrafi sobie go podporządkować i po prostu ich przyzwyczajaj ... i nie licz na to że przez pierwsze kilka tygodni bedzie miłość, wręcz odwrotnie.
Moim zdaniem przynoszenie kocyków z kocim zapachem, prowadzanie pluszaków na smyczy czy miauczenie to bardzo zly pomysł, potęguje on wręcz agresję i utwierdza w przekonaniu że skoro nie chcą :dać" kotka to jest zły i trzeba "zapolować".
My na tłumienie agresji u naszych wszystkich dziewczynek stosujemy bardzo prostą metodę - zresztą zapożyczoną, ale sprawdza się w 100% - jak za bardzo małpują - dajemy im pluszaki do "zabicia" - rozrywaja je na kawalki - rewelacyjnie rozładowuja emocje. W naszym przypadku na 3 dziewczyny wystarcza jeden pluszak gdyż wali do niego sfora i rozrywają go i każda swój kawałek "dokańcza" w samotności - bardzo ładnie uczą się tolerancji wobez siebie i współpracy.