Strona 2 z 3

Re: jak sobie poradzic z nachalnym psem

PostWysłany: 23 Wrz 2013, 12:29
przez paulina.natalia
Ja noszę od mniej wiecej roku zawsze przy sobie konkretny numer do mego dzielnicowego i do straży miejskiej, wzywam ich jak nie działają pertraktacje. Jestem namolna i po prostu wiercąc dziurę w brzuchu konkretnym osobm zmuszam ich do działania. Jak ma problem to nawet do administracji budynków dzwonie (a kiedys naweyt do prokuratora... i do sądu). Często ludzie, którzy spuszczaja psy i się nimi nie przejmuja to również ludzie, którzy nie sprzatają po swoich psach, więc można jeszcze tym argumentem próbowac oporne władze przekonać do reakcji.

Udało mi się bardzo opornego pana pewnego psa swym namolnictwem (tak wiem, że nie ma takiego słowa) przekonać, żeby brał (skądinąd bardzo pięknego i miłego psa) na smycz, jak mnei widzi - osttanio nawet jak bez Sigmy byłam, to psa zapiął ;)

Re: jak sobie poradzic z nachalnym psem

PostWysłany: 29 Wrz 2013, 18:37
przez Werulkowa
Dziękuję Wam za uwagi, podpowiedzi i sugestie jak sobie radzić. Na szczęście przez cały tydzień nie miałam wątpliwej przyjemności spotkać kobitki, ani jej psa. A dziś przeżyłam szok, kiedy zobaczyłam pańcię prowadzącą psa na smyczy, choć raczej pies wlókł pańcię na smyczy. Obawiam się, że zdarza się to tylko w środku dnia. Chciałabym się jednak mylić...

Re: jak sobie poradzic z nachalnym psem

PostWysłany: 17 Lis 2013, 17:19
przez wronka
Taka sytuacja jest - jak pokazuje przykład - do opanowania (oczywiście przy woli współpracy ze strony SM), ale co robić w następującej:

Przechodzę z Szarą obok miejsca, gdzie akurat kończą się zajęcia psiego przedszkola (przedszkola teoretycznie, bo kilka psów było już w wieku co najmniej "licealnym"). Mijamy spokojnie opuszczające plac zwierzaki, aż na koniec natykamy się na malowniczą gromadkę w postaci jednego pana, dwóch pań, dziecka i dwóch psów wielkości amstaffa i rasy, która z wyglądu przypomina mi może trochę PONa - tyle, że jasnobrązowego, może jak briard (nie mam pojęcia, co to było konkretnie). O słabości władz umysłowych właścicielki już na wstępie świadczy fakt, że jeden z psów - niesforny i ciagle jeszcze młody - maszeruje wzdłuż ruchliwej, czteropasmowej ulicy bez smyczy. Celowo skręcam głębiej na trawnik, żeby minąć się w rozsądnej odległości, kiedy bezsmyczowiec rzuca się w kierunku Szarej i bez namysłu usiłuje ciachnąć ją zębami. Szara kompletnie nie jest istotą krwiożerczą, więc jedyne, co robi, to ucieczka i próba uniknięcia zębów przeciwnika. Napastnik nie odpuszcza, wreszcie zahacza lekko kłami zad Szarej - na szczęście bezkrwawo. Drę się na babę, żeby zabrała swojego cholernego psa, ale - jakoś mnie to nie zaskakuje - jest wolniejsza niż młodziak, więc kotłowanina trwa dobrą chwilę. Wreszcie baba łapie zwierzaka, a ja informuję ją, że pies powinien być prowadzony na smyczy albo w kagańcu (takimi słowami, acz tonem niezbyt przyjaznym, przyznaję).

W tej sytuacji normalny, myślący człowiek przeprosiłby za zachowanie swojego pupilka i grzecznie się oddalił. Tyle, że nie mamy do czynienia z normalnym, myślącym człowiekiem. Baba, zapinając smycz, zaczyna do mnie wykrzykiwać, że jej pies jest szczeniakiem i ten przepis go nie dotyczy, za to moja suka jest "z ras agresywnych" i sama powinna mieć kaganiec. Nie jestem specjalnie dumna z tego, że nazwałam ją kretynką, ale nerwy mi puściły i krew zalała. Pomyślałam sobie nawet (o wstydzie), że może szkoda, że na miejscu Szarej nie był Jukon. On już czterokrotnie w swoim życiu udowodnił (w sytuacjach niezależnych od przewodnika i podbramkowych, czyli podobnych do opisanej, bo nigdy nie chodzi luzem), że takie akcje rozgrywa krótką piłką: łapie za gardło, przydusza do ziemie i przytrzymuje. Żaden z agresorów nigdy wskutek takiej akcji nie ucierpiał - wręcz przeciwnie: wychodzą cało, żywe, nie zadraśnięte, jedynie zaplute i z nieco większym respektem dla silniejszego.

Przyznaję, że po tej sytuacji jeszcze dłuższą chwilę wszystko mi się w środku gotowało. Tyle, że nie mam pomysłu, jak mozna zareagować na tak totalną bezmyślność.

Re: jak sobie poradzic z nachalnym psem

PostWysłany: 17 Lis 2013, 18:42
przez Spinka
I baba wychodziła z psiego przedszkola?!? Co za ironia losu.

Re: jak sobie poradzic z nachalnym psem

PostWysłany: 17 Lis 2013, 19:44
przez Werulkowa
Najgorsza ludzka bezmyślność, za którą płacą zwierzaki. Nie wyobrażam sobie przy ulicy prowadzić psa bez smyczy, nawet najbardziej ułożonego, zawsze może coś go przestraszyć, coś zainteresować i poleci stwarzając zagrożenie dla siebie i innych. Myślę, że wielu ludzi po prostu nie powinno mieć psa, albo zanim go będzie miało powinni przejść solidne szkolenie m. in z opieki nad psem, jego wychowania. Pewnie nierealne, ale ileż mnie problemów byłoby. Niedawno koleżanka opowiadała o Aresiku (pięknym super wychowanym owczarku, który był ulubieńcem całego osiedla, którego wszyscy witali, głaskali)), który niestety stracił życie, bo na spacerze został zaatakowany przez psa (też owczarka lub w typie) latającego luzem, bez kagańca, który rzucił się na niego i to prosto do szyi, a właścicielka nie potrafiła psa powstrzymać

Re: jak sobie poradzic z nachalnym psem

PostWysłany: 18 Lis 2013, 09:26
przez wronka
No właśnie to, że państwo opuszczali plac treningowy najbardziej mnie w całej sytuacji zastanawia. Teoretycznie jakiś poziom świadomości powinni mieć, skoro zapisali się do psiego przedszkola, a tymczasem... pustka...
pustka i ciemność. Ech...

Re: jak sobie poradzic z nachalnym psem

PostWysłany: 11 Maj 2020, 18:31
przez Rii6qwp3
najlepiej zgłosić się do tresera.
-
Zaproszenia ślubne

Re: jak sobie poradzic z nachalnym psem

PostWysłany: 01 Cze 2020, 19:12
przez MARIOjesty
Najlepiej skorzystać z pomocy jakiegoś behawiorysty.

Re: jak sobie poradzic z nachalnym psem

PostWysłany: 20 Lip 2020, 13:40
przez Gortabowicz
Myślę, że najlepszy rozwiązaniem w takim przypadku będzie po prostu wizyta u behawiorysty. Jeżeli chodzi o mnie to znam jednego dobrego psiego psychologa, więc mogę Ci privem wysłać namiary :)

Re: jak sobie poradzic z nachalnym psem

PostWysłany: 07 Lis 2020, 18:17
przez Czypantowski
Moim zdaniem trzeba takiego psa wysłać na jakieś szkolenie do behawiorysty, a jeśli to nie pomoże to do weterynarza po leki uspokajające.