przez wronka » 08 Kwi 2014, 11:38
Rozwinę temat jako ciekawostkę, może kogoś zainteresuje, może komuś się przyda :)
Sprawa wróciła, bo Szarunka ma zapalenie przestrzeni międzypalcowych. W lecznicy uzgodniliśmy, że oprócz sterydu w maści, płukanek i antyseptyku konieczne jest wprowadzenie amoksycyliny, żeby się paskudztwo nie rozpaprało. Pani doktor oddaliła się na chwilę, a potem wróciła z opakowaniem Augmentinu opisanym długopisem "Sharon, dawkowanie..." Wzięła mnie z zaskoczenia, więc grzecznie zapłaciłam i wyszłam. 39 złotych polskich. W drodze do domu tknęło mnie, że już raz mnie przecież w tej przychodni zrobili na szaro z cenami leków, więc zadzwoniłam do apteki i zapytałam o cenę detaliczną preparatu. 18,37zł. Narzut od ceny zawierającej już przecież marże apteki równy 112 procent.
To jest już taki poziom przegięcia, że dziś zadzwoniłam do Inspekcji Weterynaryjnej z pytaniem, jak taki proceder ma się do obowiązujących przepisów. Muszę przyznać, że pani inspektor, z którą mnie połączono, była bardzo rzeczowa i jednocześnie bardzo miła, ale - co najważniejsze - dokładnie wyjaśniła mi, jak to wszystko powinno działać. Okazuje się, że sprzedaż leków recepturowych przeznaczonych dla ludzi w placówkach weterynaryjnych jest całkowicie niezgodna z prawem i naganna. W przypadku, jeśli konieczne jest zastosowanie leku "ludzkiego" obowiązkiem lekarza weterynarii jest wypisanie recepty z zielonym paskiem - do wykupienia w aptece. Nie ma innej opcji, poza przypadkiem, jeśli mamy do czynienia z lekiem, którego opakowanie musi być naruszone na miejscu, w lecznicy (na przykład ampułka z preparatem podawanym drogą iniekcji, której nie można już szczelnie "zakorkować"; na pewno nie dotyczy to tabletek).
Pani inspektor powiedziała, że dopóki nie złoże oficjalnego zawiadomienia to oni nie mogą nic zrobić, więc się jeszcze zastanowię. Napisałabym takie pismo bez cienia wahania - co prawda nie jestem jakimś oszalałym pieniaczem (przynajmniej we własnej opinii ;D), ale wkurza mnie takie bezczelne wykorzystywanie klientów; z drugiej strony jednak jestem na tę lecznicę skazana ze względu na igły, a boję się, żeby sobie takiej skargi nie odreagowali na Szarej. Tak czy owak na pewno nigdy już bezpośrednio od nich żadnego leku nie kupię i będę stanowczo żądać wypisanie recepty nawet w przypadku, gdyby przyniesiono mi opakowanie leku z pracowicie wyciętą w nim nożyczkami sylwetką Szarunki. Howgh!
Dino [*], Sharon [*], Jukon, Szerman