Dzień dobry,
Pomyślałam, że po półtora roku ukrywania się po forumowych kątach czas się ujawnić. W galerii Sharon, moja "tymczasowiczka" z Ciapkowa (acz, tak jak pisałam wcześniej, w dziale powitań - o ile życie nie rzuci jakiejś potężnej kłody pod nogi - tymczasowiczka dożywotnia). Została porzucona pod gdyńskim schroniskiem w ostatnich dniach kwietnia, w sposób "klasyczny", czyli poprzez przywiązanie do ogrodzenia. Ze względu na jej wiek (wyceniona przez weta schroniskowego na 10 lat), niespecjalny stan zdrowia i planowane, niezbędne do wykonania zabiegi uradziliśmy z pracownikami schronu, że najlepiej będzie, jeśli na okres rekonwalescencji pooperacyjnej zamieszka u mnie, bo wiadomo, że warunki schroniskowe to jednak nie to samo... Tyle, że teraz to ja już nie bardzo widzę, jak mogłabym ją oddać :)
Odebrałam sunię z Gdyni 1 czerwca - do domu niewiele ponad 10km, ale przeżyć samochodowych dostarczyła mi tyle, że będę je pamiętać do końca swoich dni. Zaczęło się niewinnie - od dyszenia, a potem dołączyło wycie, darcie pazurami tapicerki, usiłowanie sforsowania okna (zamkniętego), następnie próby przedarcia się poprzez moją głowę na przednie siedzenie. Na szczęście była wpięta do pasów, więc pole manewru nie było zupełnie swobodne (w przeciwnym razie podróż skończyłaby się - w najlepszym razie - na słupie). Jakoś dotarłyśmy do Gdańska (ja mokra, z trzęsącymi kolanami) i tu, w mieszkaniu, dziewczyna zamieniła się w anioła, którym pozostaje nadal - nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tak kompletnie bezproblemowym psem. Lubi ludzi (w tym weterynarzy!), lubi psy (duże, małe, samce, suki, milczące i rozwrzeszczane!), jest piekielnie bystra (szybkość nauki na poziomie geniuszu :), bardzo posłuszna, pogodna i zrównoważona - słowem "zwierzak - cud".
Niestety ze zdrowiem już nie tak malinowo. W ciągu dwóch miesięcy zaliczyłyśmy:
- zabieg usunięcia sporego guza z kufy (wygojone)
- zabieg usunięcia guzów z listwy mlecznej (wygojone)
- zdiagnozowanie zwyrodnienia obu stawów łokciowych, osłabione są też kończyny tylne i kręgosłup (suplementujemy i leczymy Cimalgexem)
- zdiagnozowanie starego złamania trzeszczki w prawej przedniej stopie (najprawdopodobniej nie leczone przez poprzedniego właściciela) - kontuzja będzie nawracać, więc w razie czego trzeba ograniczać ruch i smarować Ketonalem
- "przerobienie" czterech rodzajów karmy (w tym dwóch Acan i gotowanego), zanim - wskutek rady weta - udało się ustabilizować jelita na RC Intestinal Gastro
i - żeby nie było zbyt spokojnie po względnym opanowaniu wcześniejszych problemów :) - krwiaka na uchu. Tenże pojawił się przeszło tydzień temu (jak go zauważyłam to - przyznam szczerze - miałam taki moment, że chciało mi się usiąść na zydelku i zacząć walić głową w ścianę), w piątek był operowany (trzecia narkoza w krótkim czasie, więc "w trakcie" - ze ściśniętym żołądkiem - modliłam się, żeby nie było problemów z wybudzeniem) i na szczęście po serii antybiotykowej zaczął się ładnie goić. Liczę na to, że więcej atrakcji na razie nie będzie. I podziwiam Sharon, że znosi to wszystko ze stoickim spokojem (choć były dni, w których naprawdę wyglądała i czuła się marniutko).
Wiek i zwyrodnienie stawów sprawiają, że przemieszczamy się w raczej umiarkowanym tempie (nie licząc akcji "jeż" - akcje "kot" zostały już opanowane poprzez komendę "zostaw", ale kolczaki wciąż powodują, że słuch się wyłącza :), acz dziewczyna spacerować lubi bardzo i nigdy nie odmawia propozycji wyjścia z domu.
Mam nadzieję, że uda mi się zamieścić zdjęcia - na razie dwa na próbę :)
Pozdrawiamy wszystkich bullniętych :)