Przydarzyła nam się mała awaria netu, ale już jesteśmy z powrotem.
Wczorajsza wizyta nastraja naprawdę optymistycznie. Płyn wchłonął się całkowicie (nie ma nic, sama widziałam. i te szare plamy na monitorze to był najpiękniejszy widok na świecie). Trzustka lepsza (jeszcze nie "wyleczona", ale z wyraźną poprawą). Przyszły też wyniki z laboratorium. W próbce stwierdzono niewielkie ilości białka i zero komórek nowotworowych - czyli brak patologii, "zwykła" przesączona chłonka.
Poza tym zważyłam bunie i naprawdę trudno mi było uwierzyć w cyfry, które się wyświetliły. 23,6kg. Trzy kilo mniej niż przed chorobą. Nawet jeśli założyć, że część to "wysuszona" Furosemidem woda, która wróci, to i tak spadek jest ogromny jak na dwa tygodnie, co zresztą widać, bo Szarula zrobiła się cieniutka jak niteczka. W sumie byłabym zadowolona, gdyby udało się taki stan rzeczy utrzymać ze względu na stawy i kręgosłup, ale przy czarnej dziurze, jaka od kilku dni najwyraźniej gnieździ się w psim żołądku (materia znika z prędkością kosmiczną - niezależnie od tego, ile się jej dostarczy), nie będzie to łatwe. Apetyt dopisywał babuni wprawdzie zawsze ale to, co wyrabia teraz w poszukiwaniu jedzenia, przekracza wszelkie normy
A ciotka megunowa i wszystkie inne ciotki / wujki (bo może są i wujki), którzy nas wspierają myślą, mową, uczynkiem i wszystkim innym - zasługują na wielkiego, soczystego, szarusiowego całusa. Który przesyłamy