Jasne, że mogę zgłosić ale jakie będę miała podstawy? Pies karmiony, typ rasy typowo podwórkowy, trzymana w kojcu z budą, ok, aktualnie choruje ale przecież zabrana do weta, a samo planowanie rozrodu nierasowej suki wykroczeniem nie jest. Nic nie ugram, jedynie mogłabym ją odkupić, wyleczyć, wysterylizować i szukać domu ale nie mam gdzie jej trzymać przez ten cały czas, tzn fizycznie mam ale nikt u mnie nie zgodzi się na czwartego psa, nawet tymczasowo. I dlatego z tej bezsilności szlag mnie trafia co rano. Ta suka to świetny pies, spokojna, opanowana, wpatrzona w tego swojego cholernego pana...
ciężko jest leczyć psa w naszych warunkach, właściciele chcą tabletki za 5 zł sprawiającej, że ich pies znowu będzie zdrowy i młody i śliczny i ja niemal codziennie muszę powtarzać to wstrętne zdanie "ma 10/11/15 lat, czego pani oczekuje?" bo ludzie oczekują ode mnie, że naprawię im jedną tabletką zwierzę z widocznym gołym okiem cushingiem, walniętą trzustą czy wątrobą albo sercem. Naprawdę nieliczni chcą badań krwi, ekg czy usg, a w małomiasteczkowej lecznicy koszt tych badań zamyka się w 50 zł i mniej. Rozumiem, że wielu z ludzi nie stać nawet na to, wtedy bardzo często pomagamy tym zwierzętom po kosztach ale niestety większość stać tylko nie chcą i nic zrobić nie możemy. Widać już na szczęście, że to się powoli zmienia ale bardzo powoli.
Dobrze, że macie łebskiego weta, że szuka wyjścia i kombinuje. Powinien postawić Szarą na nogi