Troche pisze z potrzeby wsparcia, trochę pisze bo może macie doświadczenia.
Adoptowalam amstaffke ok 2 lata temu, w cięzkim stanie, po walkach psów, głodzoną i rodzącą tam szczeniaki. Nie myslalam wtedy w zupelnosci o tym, że jej zdrowie może juz nigdy nie być takie jak powinno ale jak ją bralam to pomijajac blizn i tego, że była chudziną nic mi nikt nie mowil. po ponad roku okazalo się ze ma niewydolnosc nerek co bylo juz wiadomo od dawna napewno a ja do tego czasu robilam jej tryliardy badan krwi i moczu ale jakos nikt tego nie zauwazyl... nie bede sie rozpisywac o kompetencji niektórych weterynarzy(odradze tylko Tygryska na Miedzyborskiej w Warszawie).
Teraz jest nam mega ciężko bo przez ciągle podtrucie mocznikiem inne narządy szwankują, sunia nie chce jesc wiec sa dni kiedy karmie ją lyzka a ona itak traci tragicznie na wadze ale sa tez takie kiedy jej sie poprawia i zjada te papki ktore musi ze wzgledu na specjalna nerkowa diete. Podaje jej duzo lekow i aktualnie antybiotyk bo do tego doszly jeszcze krysztaly zatykajace te nerki ktore ledwo zipią. Ogólnie mowiac jestesmy juz obydwie zmeczone, sa dni kiedy jest lepiej ale sa takie ze widze ze ja boli a ze jest twardzielem to to musi byc duzy dyskomfort skoro go az widac u niej;/. Boje sie tego momentu kiedy to bedzie juz definitywny koniec walki ale poki moge staram sie o tym nie myslec i dawac jej codziennie te wszystkie tabletki itd.
Mieliscie to? jak wygladalo u was, jakie jedzenie dawaliscie i jak radziliscie sobie z brakiem apetytu?