wronka napisał(a):Smycz, kaganiec, czemu nie pójść dalej? Na przykład w stronę obowiązkowego wyprowadzania psów w klatkach na kółkach? Klatki konstruowane z prętów zbrojeniowych byłyby - myślę - ok; dla małych ras wystarczą pręty fi 10, dla średnich fi 16, dla dużych fi 20. dla ASTów fi 32. Odległość między prętami maksymalnie 5mm. Yorków to oczywiście nie dotyczy, bo każdy rozsądny człowiek wie, że york to nie pies, tylko taki mobilny pluszaczek na kanapę. W dodatku z włosami, więc nie uczula
A powiedz mi co jest złego w tym że pies, w miejscu publicznym, ma założony kaganiec i jest na smyczy?
Wiele o mnie można powiedzieć, ale na pewno nie to ze nie lubię psów i że nie staram się zrozumieć ich właścicieli - w zasadzie całe życie (a mam ponad 40 lat) był ze mną pies, a w zasadzie córka psa... i to rożnych ras - min czystej rasy mieszaniec, wyżeł i dwa rottweilery, jedna sunia od szczeniaka, a druga babcia z adoptowana przy udziale fundacji Rottka, wiec nie można powiedzieć że jestem ignorantem raczej
Nie powiem ze moje psy zawsze chodziły na smyczy, albo że zawsze nosiły kaganiec - bo tak nie było, ale ZAWSZE były na smyczy i w kagańcu w publicznych środkach komunikacji, na spacerze ZAWSZE były zapinane na smycz gdy na horyzoncie pojawiał się jakiś człowiek, a gdy spacer był w mieście ZAWSZE był kaganiec i nigdy nie widziałem w tym żadnego problemu.
Pomijając powyższe - wiele razy pojawiał się problem gdy spotykałem na spacerze innego psa który nie miał kagańca (nie mówię że to było ZAWSZE, a nawet nie mówię że to było często, ale się zdarzało) - zwykle do mojego psa doskakiwał nie Astek czy inny Bul ale przeważnie były to psy ras niby-niegroźnych, albo kundle.
Jak się to kończyło? Oczywiście nigdy nie doszło do spięcia miedzy moim psem a agresorem - bo mój był na smyczy (i w kagańcu), więc mogłem go łatwo odciągnąć w miejsce najwygodniejsze (czyli za siebie) do tego abym mógł zasadzić dobrze wymierzonego i odpowiednio silnego kopa w agresora, który to kop w 99% studził jego zapędy bez konieczności poprawki.
Oczywiście tak naprawdę ten kop powinien być wymierzony w debila (niezależnie od płci) który jest na tyle pozbawiony wyobraźni i zdrowego rozsądku że wyprowadza swojego, często mądrzejszego od siebie psa w sposób który nie pozwala mu mieć nad nim kontroli i oczywiście zawsze po takiej "akcji" miałem wyzuty sumienia że oberwało się bogu ducha winnemu psu - ale jako opiekun własnego czworonoga raczej zrobię wszystko żeby mu nie stała się krzywda.
A sytuacja by się nie zdarzyła jeśli "agresor" miałby kaganiec i został zapięty na smycz.
W związku z powyższym jestem zdania ze pies, niezależnie od rasy, w miejscach publicznych powinien być wyprowadzany w taki sposób aby właściciel miał nad nim kontrolę i aby osoby postronne nie czuły się w żaden sposób zagrożone.