Albert male2

ALBERT Złoty Bull
amstaff, wiek ok. 10 lat

Wygląd: brązowo-pręgowany, z białymi znaczeniami.
Charakter: spokojny, przyjazny.
Zdrowie: bardzo zaniedbany, chory, w trakcie diagnostyki


Albert, starszy, schorowany amstaff, został znaleziony 19 lipca 2015 r. w Warszawie na Pradze Północ (na przeciw kina Praga). Albert jest nie kastrowany, nie ma chipu ani adresówki, jego wiek oceniliśmy na ok. 9 lat. Jest to to pies ewidentnie domowy, o stablinym, spokojnym charakterze.
Albert wygląda bardzo kiepsko. Kanały słuchowe w uszach poprzerastane. Zbliznowaciała skóra, z licznymi powikłaniami ropnymi, tłuszczak na boku, świąd, braki w sierści, liczne pchły. Pies cierpi non stop się drapiąc. Na szczęście psychicznie jest dobrze - pies dobrze odnajduje się w nowych warunkach, bez problemu podróżuje autem, póki co bez problemu zostaje sam w kennel klatce (nie próbuje się wydostać, nie szczeka). Do psów na spacerze spina się, sprawdzimy jak do suczek jak opanujemy inwazję pcheł. Na spacerach jest grzeczny, nie pobudza się i nie ciągnie. Do ludzi jest spokojny, cieszy się na widok dzieci.

Dla Alberta potrzebujemy:
PILNIE
domu tymczasowego - w obecnym jest bardzo awaryjnie.
WSPARCIA FINANSOWEGO – doświadczenie mówi nam, że diagnozowanie i leczenie psa pochłonie znaczne fundusze. A niestety na fundacyjnym koncie mamy raczej pustki. Dlatego bardzo prosimy Was o pomoc.

Osoby, którym ten chory staruszek nie jest obojętny, prosimy o wpłaty na konto fundacji z dopiskiem "DAROWIZNA ALBERT"
AST Fundacja na Rzecz Zwierząt Niechcianych
79 1160 2202 0000 0000 8061 3463
W przypadku przelewów z zagranicy:
BIGBPLPW Bank Millenium S.A.
Branch Millenium
IBAN: PL 79 1160 2202 0000 0000 8061 3463

PAYPAL: Denne e-postadressen er beskyttet mot programmer som samler e-postadresser. Du må aktivere JavaScript for å kunne se adressen

P.S Dziękujemy osobom, które znalazły psa za tak fajne, profesjonalne podejście do sprawy. Państwo obdzwonili fundacje i stowarzyszenia szukając pomocy, byli z psem u weterynarza, aby sprawdzić chip i dowiedzieć się cokolwiek o psie, a także przywieźli go do naszej fundacji.

Albert 3 Albert 4 Albert 8
Albert 7 Albert 9

21.07.2015  Albert już po pierwszych badaniach. Niestety nie jest dobrze, jest dość źle.
USG wykazało w jądrach nowotwór oraz powiększoną prostatę, liczne torbiele, przewlekłe zapalenie pęcherza, ostry obrzęk ściany pęcherzyka żółciowego, zapalenie wątroby, pogrubiałą ścianę żołądka i pęcherza.
Wyniki badania krwi są fatalne. Albert dzisiaj trafił do lecznicy na kroplówki. Czekamy na wyniki badań moczu. Przed nami jeszcze RTG płuc i najbardziej konieczna wizyta u dermatologa. Ponieważ pies ma straszne rozwolnienie, zaczęliśmy tez podawać antybiotyk.

28.07.2015 W tak zwanym międzyczasie u Alberta sporo się działo. Możemy powiedzieć, że walczymy na wielu frontach.
Pan Pies odwiedził dermatologa. Na dziwne zmiany symetryczne na nogach, jakby po poparzeniu. Na reszcie ciała skóra zmieniona i lejąca się ropa. Z pewnością obecność pcheł dała tu swoje efekty. W zeskrobinach nie stwierdzony pasożytów, pobrano wymaz w kierunku bakterii. W testach alergicznych wyszło uczulenie „na chemię”, m.in. na Fiprex i Manusan (cudem udało nam się dobrać jeden zwykły szampon, który nie uczula psa).
Wyniki badań moczu wykazały niewydolność nerek. Wizyta u nefrologa tylko to potwierdziła - przewlekła choroba nerek w fazie 3 oraz nadciśnienie. Od razu wdrożyliśmy leki (Renalvet, Lotensin) oraz kroplówki (2 razy dziennie), pies przeszedł na karmę Renal. Po paru dniach niestety Albert zaczął wymiotować. Ponowne badanie krwi pokazało, że hematokryt i  erytrocyty bardzo spadły. Padło podejrzenie, że wymioty są powiązane z mocznicą. Niestety poza niewydolnością nadal walczymy z dużą anemią (a wielkie rozwolnienie u psa zdecydowanie w tym nie pomaga). Dlatego pani wet zadecydowała o podaniu EPO.

Na szczęście jeśli chodzi o psychiczne samopoczucie Alberta, jest zupełnie nieźle. Poza gorszymi momentami psiak jest wesoły i chętnie spaceruje (z powodu kroplówkę i po 6 razy dziennie). Bardzo lubi ludzi, ma świetny kontakt, na spacerach się pilnuje. W domu nie niszczy, nie szczeka, umie tez spokojnie zostać w kennelu. Tymczasowej opiekunce udało się nawet zaprzyjaźnić go z dwiema rezydentkami stafficzkami, więc teraz spacery odbywają się całą gromadą. Widać, jak już te parę dni intensywnej opieki i podawania leków przyniosło poprawę i zmieniło zachowanie Alberta.

Kochani, leczenie Pana Psa pochłonie naprawdę wielkie fundusze. Bardzo liczymy na wasza pomoc, bo bez Was się nie uda! I od razu dziękujemy za ta pomoc, jaka już udzieliliście Albertowi, zarowno we wpłatach na jego skarpetę jaki i w karmie, którą od was dostał.
Wszystkie informacje na bieżąco można śledzić na wydarzeniu Alberta na FB.

Albert 15 Albert 17 Albert 19
Albert 22 Albert 24 Albert 27

03.09.2015 Przez ostatni miesiąc leczenia Alberta pod okiem nefrologa stan nerek się ustabilizował. Parametry kreatyniny i mocznika póki co nie rosną, co nas ogromnie cieszy (kreatynina jest lekko ponad 3, mocznik waha się w okolicy 130), a stan psiaka jest zadowalający. Niestety ponownie przeprowadzone USG nie przyniosło równie dobrych nowin. Cysty na prostacie wyglądają coraz gorzej, pękają, a sama prostata się powiększa. W ciągu tak krótkiego okresu czasu nastąpiło znaczące pogorszenie. Musimy więc podjąć decyzję o kastracji, pomimo niewydolności nerek. Przed Albertem jeszcze wizyta u kardiologa, który zbada serce przed narkozą.
A co na co dzień u Alberta? A wszystko dobrze! Tryska energią (no taką starczą), chętnie chodzi na spacery i korzysta z życia. I pozdrawia serdecznie wszystkich wspierających.

Albert 29 Albert 32 Albert 35

28.10.2015 "W dniu wczorajszym odszedł za Tęczowy Most Albercik - Złoty Bull, który dzielił ze mną życie dokładnie 100 dni. Trafił do mnie przypadkiem, "na tydzień", znaleziony w Warszawie przez fajnych ludzi, ale kociarzy kórzy nie mogli go przyjąc pod sój dach. Ale poruszyli niebo i ziemię, aby nie trafił do schroniska. I to dla nich należą się pierwsze podziękowania w historii tego psa. Bo gdyby Albert trafił do bidula, nie dane by mu było przeżyć.
Na pierwszy rzut oka widać było, że Albert ma problemy skórne i pchły. Ale dużo większą tragedią okazała się niewydolność nerek. Gdyby nie fakt, że każdy nowy podopieczny u nas ma badaną krew, moglibyśmy zareagować zbyt późno. W jego przypadku to był ostatni dzwonek. Gdy trafiliśmy do lecznicy z wynikami, weterynarz zalecał eutanazję z uwagi na koszty. Ale my nie mogliśmy podjąć takowej decyzji ponieważ przez 15 dni pies jest u nas na kwarantannie i uznawany jest jako "pański" czyli posiadający właściciela. A poza tym - my nie poddajemy się bez walki.
I tak zaczęła się nasza rozgrywka, mocno nieówny mecz. Walczyłam o Alberta jak umiałam przy pomocy wspaniałych lekarzy - nefrologa z kliniki VetSpec, dermatologa z lecznicy Lecznica Weterynaryjna Wetlandia, oraz wielu przyjaciół. To opieka, fachowość, cudowne podejście i ludzie serca ciągnęły do przodu i Alberta i mnie. Pan Pies miał różne dni, ale finalnie nerki ładnie pracowały a skóra reagowała na leki.
Moje życie podporządkowałam pod niego. Częste spacery, leki, syropy, kroplówki, kąpiele, wakacje. Czy było to wyrzeczenie? Nie. To była tylko kwestia przyzwyczajenia i poprzestawiania swojej codzienności. Dziś nawyki pozostały. Gdy tylko się obudziłam, chciałam założyć dres i wyskoczyć na krótkie siku z Albertem...
Albert miał podły charakter, mało amstaffowy, ale ja kochałam "niedobre" amstaffy. Przypominał mi moją już nieżyjąca Mambę. Trudny, potrafiący wystartować do człowieka, mocny, ale zarazem komunikujący się i pełny szacunku. Szacunek to najwłaściwsze słowo obejmujące nasze relacje. Od wielu lat psy nauczyły mnie komunikacji. Z Albertem nam się "fajnie rozmawiało". Choć on był bardziej pyskaty niż ja! On był moim oczkiem w głowie, ale ja dla niego z pewnością byłam przewodnikiem i dobrym kumplem.
Albert odszedł nieoczekiwanie. Postawił na swoim, po raz kolejny. Co jest piękne, usnął na swoim posłaniu, nie cierpiąc. Jeszcze był ze mną na porannym spacerze, wyjątkowo grzeczny. Nawet go pochwaliłam, że jakiś mało uparty był wczoraj. Był bardzo spokojny. Przedwczoraj coś przeczuwałam, że jest coś nie tak. Nawet byłam z nim na badaniu krwi. Albert nie zjadł, nie chciał tabletek. Jak wróciliśmy od weterynarza, wszystko wróciło do normy - zjadł pełną michę chrupków,  i garść leków. Ale coś już było na rzeczy... choć nic nie wskazywało aż na taki obót sprawy.
Tuż po pogrzebie przyszedł mail z wynikami krw, które dały odpowiedź. Alberta zabiła niewydolność nerek.
Albert zdecydował, że wygrana w tym meczu ze mną nalezy jednak do niego. Poniekąd jestem mu wdzięczna, że oszczędził mi decydowania czy to już, czy za tydzień, czy dać kolejną kroplówkę, czy zmienić leki. 
Opieka nad Albertem była dla mnie czymś bardzo ważnym w życiu. Pokochałam go strasznie. Dziękuję losowi, że dostałam tego psa na awaryjny tymczas.
Alberciku, spoczywaj w spokoju. Mam nadzieję, że zyskałam nowego Anioła Stróża tam na górze.

Na koniec pragnę podziękować wszystkim znajomym, nieznajomym, przyjaciołom za ciepłe słowa wczoraj, za pomoc, za wsparcie. Jesteście cudowni.
Kordosia"

019A4019a 019A4044s DSC 0028

 

 
Polish (Poland)Norsk bokmål (Norway)English (United Kingdom)