Z pamiętnika bulla - część 2

ZPamietnikabulla tytul Bunia

 

Od dziecka miałam psy.
Wszystkie kochałam, to oczywiste...

 

... Każdy z nich miał inny charakter, ale miały też wspólne cechy: bezwarunkowa miłość do mnie, troskę o mnie, zrozumienie, umiejętność pocieszenia, rozbawienia. Tak jak wówczas, gdy mój dość rozbrykany owczarek Centia, miał kilka miesięcy. Byłam jeszcze młodym dziewczęciem, chadzałam w dresach na spacerki. Sunia skakała, szarpała smycz, rozrabiała. W pewnym momencie tak chwyciła mnie zębami za tyłek, że oczywiście ściągnęła spodnie razem z bielizną... Poświeciwszy "księżycem w pełni" w biały dzień, na środku chodnika przy dworcu, od tego czasu na spacery zakładałam jeansy z paskiem:-) Każdy z moich psów został w moim sercu, tak jak mój kochany doberman Sasha, który z kolei bardzo lubił się obrażać - odwracał głowę i "się nie odzywał" przez pół dnia.

Przez te wszystkie, mimo posiadania psów innych ras, nieodmiennie fascynował mnie i intrygował piękny i niepowtarzalny urok bulterierów! Obecnie od kilku lat mam uratowanego z pseudohodowli dalmatyńczyka Bąbla (i kotkę Amfę). Pies był bity i głodzony, uratowałam go, gdy miał pół roku. Nie wiem co jeszcze z nim zrobili, ale obecnie ma 7 lat i nie szczeka. Po prostu nie szczeka i nie piszczy. Odgłosy jakie z siebie wydobywa to głośne ziewanie, gdy chce wyjść na spacer (tak, tak) i jakieś pomruki dziwaczne, i to z rzadka. Cieszy się jak głupi do każdego - nawet bandytę powitałby radośnie w progu mieszkania. Absolutnie niemal każdego człowieka spotkanego na spacerach „kupuje” jego merdający ogon i uśmiechnięta buźka. Bulterier jednak nadal mnie "prześladował". Ponieważ Bąbuś bardzo kocha dziewczynki, pomyślałam, że może by tak dać domek jakiejś bullterierce, która nie będzie miała nic przeciwko naszemu stadku i zechce z nami je dzielić? No i jak pomyślałam, tak zrobiłam. A ponieważ ja nigdy nie idę na łatwiznę, i będąc po doświadczeniach z wolontariatem w schronisku oraz ogólnej pomocy zwierzętom, oczywiste dla mnie było, że znajdę moją wymarzoną bulterierkę właśnie nie z hodowli, a tam, gdzie psiaki po przejściach liczą na to, że człowiek pokaże im, iż potrafi nie tylko je bić, katować, maltretować, męczyć... Szukałam w necie i tak trafiłam na tablica.pl na MOJĄ BUNIĘ. Otóż było tam foto totalnej biedy, która (mimo innych ogłoszeń) jakoś szczególnie do mnie przemówiła. Po opisie wiedziałam, że psiakowi trzeba będzie zapewnić też opiekę weterynaryjną, że jest staruszką po strasznych przejściach, że trzeba będzie jej pomóc przestać się bać, że... W taki sposób trafiłam na FUNDACJĘ AST. Po dogłębnym zbadaniu działania TEJ WŁASNIE FUNDACJI, byłam pod ogromnym wrażeniem jej przejrzystości i uczciwości w bezinteresownym niesienie kompleksowej i fachowej pomocy różnym bullom. Odpowiedziałam na ogłoszenie w sprawie BUŁKI (takie dostała imię). Na szczęście była w hoteliku stosunkowo niedaleko mojego miejsca zamieszkania, u wspaniałej Patrycji. NIE MOGŁAM SIĘ DOCZEKAĆ ODWIEDZIN BUNI. Myślałam: „Czy bullterierce się spodoba u mnie, czy zaakceptuje rodzinkę?” Wreszcie są! Po otwarciu drzwi, Bunia wmaszerowała do mojego pokoju wprost na łóżko i tak została. Bąbel zdziwiony, poznawał nową siostrzyczką, Amfa zadowolona nie była. Bunia była wycofana, przestraszona, widać było aż nadto, czego musiała doświadczyć z ręki "człowieka". Po wizycie czekałam na opinię Patrycji - czy spełniliśmy oczekiwania? Czy Bunia będzie z nami? Po potwierdzeniu, że tak, cieszyliśmy się strasznie, czekając na jej przyjazd.

Bunia wreszcie przyjechała, wraz ze swoim posłaniem i "instrukcjami obsługi". Tak kochani, Bunia vel Fruzia była w kiepskim stanie, choć i tak po leczeniu już przez Fundację AST! Trzeba było zająć się leczeniem oczu, uszu, uczuleń pokarmowych. Zęby "pognite", część do usunięcia, kamień do usunięcia, guz wiszący pod brzuchem, powrastane pazurki przerośnięte powieki powodujące ropienie oczu, jedna gałka oczna od tego zmatowiała, chora skóra na głowie, odleżyny, guzki nowotworowe na brzuszku i w dziąsłach ...uff sporo tego było. I czy to mnie odpychało, zniechęcało?! A skąd! Nawet wet marudził, że zawsze pakuję się w takie różne trudne przypadki, ale cóż, dla tej pięknej pyszczuni, która absolutnie skradła serce - warto! Przecież to zło zrobił jej człowiek, eksploatujący ją przez niemal 10 lat rodzeniem szczeniaków, na których zarabiał, w zamian dając tylko krzywdę i zło!

Dzisiaj Bunia jest innym psem! Jest po operacji wycięcia skóry powiek, ma zaleczone odleżyny i zmiany nużycowe, wycięty wiszący pod brzuchem guz, usunięte zęby, a te które zostały - wyczyszczone z kamienia, wyleczone zapalenie dziąseł. Podleczona wątroba i wyhamowany rozwój guzków, zaleczone oczko - przywrócone lekkie widzenie, wyleczone uszka, podleczone stawy (preparaty na chrząstki stawowe, etc.), przycięte pazurki. Nie ma problemów z alergią pokarmową, dzięki właściwie dobranej karmie.
Jak Bunia się zmieniała przez ten czas? Chodzi dumna jak na bulteriera przystało, biega i potrafi bryknąć jak młody konik, o Bąbla na spacerach walczyłaby z wielką ochotą, a w domu nauczyła się dokazywać z Bąblem tak, by nie robić mu krzywdy! Nauczyła się też bawić zabawkami - najpierw piłeczką, teraz linką do siłowania się. Oczywiście upodobała sobie spanie na poduszkach przy głowie, więc oddałam jej swoje, kupując dwie nowe - po latach leżenia na twardym i i przy jej odleżynach - należy jej się!

Moi drodzy, Ci którzy zastanawiacie się na opieką nad psem - po zapoznaniu się z powyższym tekstem, musicie pamiętać, że pies może chorować tak jak i człowiek, jednak tak jak i człowieka można go leczyć i wyleczyć. Przecież przypadek Buni to raczej skrajność, a jednak warto było - obecnie patrzę na dzielnego i dumnego Bullka! Czeka na Was mnóstwo wspaniałych, kochających psów, które będą w was wierzyć, ufać bezwarunkowo, dodawać wam sił, uśmiechu i otuchy! To bezcenne w dzisiejszym odhumanizowanym świecie. Pies poliże was swoim ciepłym jęzorkiem, chcąc powiedzieć: "Nie martw się, jestem przy Tobie, przytul się"! To pies będzie trzymał was z dala od nudy, depresji, zmusi do regularnych spacerów dla waszego zdrowia! To dzięki niemu poznasz innych "psiarzy", uśmiechniesz się do obcych ludzi, do których często poczujesz sympatię, tak jak oni do ciebie . To dzięki takiemu skrzywdzonemu psu, któremu Ty dałeś dom, możesz poczuć się jak bohater, bo masz do tego prawo! To da ci poczucie zadowolenia, że jednak zrobiłeś coś naprawdę dobrego. No i za miskę jedzenia i trochę serca masz tyle w zamian! Weź psa z fundacji - to fachowcy - doradzą ci psa zgodnego z twoim charakterem. Bulla, który swoją mordką i jęzorkiem zawsze cię rozbawi a w oczach którego zobaczysz nieskończoną miłość i wdzięczność oraz dozgonną wierność!
A moja Bunia? Zanim zacznie wieczorem chrapać, poliże moją rękę i popatrzy tymi swoimi mądrymi oczkami, wtulając się we mnie z ufnością i spokojem... Dobrych snów wszystkim dobrym ludziom.

Anna Maria

Bunia w pierwszych dniach w fundacji:

Bullka2 Bullka3

Bunia w swoim domu:

Bullka22 Bullka23

 
Polish (Poland)Norsk bokmål (Norway)English (United Kingdom)