Fundacyjna codzienność

miodzio_miniaturka

O codziennym funkcjonowaniu fundacji.
Garść przemyśleń.




Ostatnio coraz częściej dostajemy pytania (na maila lub telefonicznie, dlaczego nie przyjmujemy nowych psów? Przecież tak dobrze idą nam adopcje, a tyle jest psów oczekujących na pomoc. Dlaczego nie pomagamy?
Ten tekst to próba odpowiedzi na to pytanie, jak również pokazanie jak wygląda fundacyjna codzienność. Że to nie tylko same sukcesy ale również wiele zmartwień i kłopotów.


Fundacja to ludzie!
Od samego początku naszej aktywności za cel postawiliśmy sobie to że będziemy działać w mądry sposób. Żeby ważna była jakość adopcji a nie ich ilość. Żeby pomoc była sensowna i skuteczna, a nie tylko „była”. Obserwując przez wiele lat pro-zwierzęcą działalność schronisk, stowarzyszeń czy osób prywatnych, założyliśmy też że nigdy nie będziemy brać na swoje barki więcej niż jesteśmy w stanie udźwignąć. Czyli jednym słowem – mierzyć siły na zamiary. Być może właśnie dlatego Fundacja AST nadal istnieje, działa i nie poddaje się.
Ale powód jest jeszcze jeden – w naszej fundacji działa wielu wspaniałych ludzi, którzy są dla siebie wsparciem,  przyjaźnią się w życiu codziennym i potrafią stanąć za sobą murem. Część z nas znacie z internetu, chociażby z fundacyjnego forum, ale są też osoby, które w internecie się nie pojawiają – nie mają na to czasu lub tez po prostu nie chcą. Te osoby za to można spotkać w zlotach fundacyjnych, wspólnych akcjach pomocy psom, spacerach schroniskowych. Czasem też uda nam się spotkać czysto towarzysko (na tz. fundacyjnym grillu) gdzie możemy na spokojnie pogadać i wymienić się poglądami, doświadczeniami. Mam wrażenie, że dla tej grupy osób nie ma rzeczy niewykonalnych, niemożliwych.
W tym miejscu pragnę podziękować Wam drodzy przyjaciele za to że jesteście!

Podstawowym celem fundacji jest pomoc psom - często bardzo doświadczonym przez los, o trudnych charakterach, z traumami, ciężko chorym, skazanym przez ludzi na śmierć. Takie właśnie są psy trafiające pod naszą opiekę. Bo nie boimy się podejmować ryzyka. Również dlatego, że wierzymy, że dzięki wspólnemu działaniu i Waszej, jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wiele. To Wy wpierając nas finansowo, dajecie nam możliwość działania. Spływ funduszy daje nam poczucie, brak obawy, że zostaniemy z długami, że nie wystarczy na jakaś operację, czy hotel dla któregoś z psów.
Ale nie zawsze chodzi tylko o pieniądze. Osoby działające w fundacji często „zawalają” życie osobiste czy pracę, przeznaczając swój czas i energię na transporty psów przez pół Polski, na wożenie ich po lecznicach i hotelach, na spacery i szkolenia. Aby to robić muszą mieć motywację i widzieć, że ma to sens. Oczywiście ten sens widzą codziennie w oczach psów, ale Wasze wsparcie, dobre słowo znaczy dla nas naprawdę wiele. Szczególnie jest to ważne w chwilach załamania czy zwątpienia. Wspieranie się nawzajem, łańcuch dobrych serc – to rzeczy, które utrzymują fundację w pionie.

Fundacyjni weterani.
Każdego roku działalności fundacji „wzbogacamy się” o tzw. psy nieadopcyjne. To psy, które z powodu charakteru, wieku czy też choroby mają minimalne szanse na adopcje. Aktualnie mamy pod opieką kilku takich weteranów; chorą Zeldę, która jest u nas już od 3 lat, Negrę której po prostu nikt nie chce, dwie problematyczne panienki Chilli i Pepsi (poważne zaniedbania wychowawcze), staruszka Xanto. Takie psy nie dość że mają małe szansę na adocpję, to również mają niewielkie szanse na dom tymczasowy. Bywają na tyle problemowe, że nawet najbardziej odważne czy wyrozumiałe „tymczasy” fundacyjne nie decydują się na opiekę nad nimi. Dlatego część tych psów mieszka w psich hotelach. Mają tam oczywiście dobra opiekę, są przyzwyczajane do rodzinnego życia, są leczone. Ale nawet najlepszy hotel nie zastąpi domowych warunków. Z nieadopcyjnymi weteranami jest jeszcze jeden problem – po pewnym czasie mało kto o nich pamięta. Bo się „opatrzyły”, bo ich życie mija monotonnie, bo na ich wątkach na stronie czy na forach nie ma fanfarów, sukcesów, ciągle nowych zdjęć i newsów. Za to coraz częściej pojawiają się informacje o długach i rosnących kosztach. Bo kiedy mija pierwszy zapał w pomocy psu, cześć osób zapomina, wycofuje się, zajmuje się psem kolejnym.
Pytanie co robić z takimi psami? Przecież ich nie uśpimy, nie oddamy byle gdzie i byle komu, nie zwrócimy do schronisk. Tym psom, tak samo, a nawet bardziej, należy się pomoc, serce, opieka i pamięć. Dlatego nieodmiennie apeluję – pamiętajcie o naszych weteranach, o psach, które latami sią bezdomne. Których wiek, choroba czy problemy wychowawcze pozbawiły szans na nowy dom. One same nie potrafią prosić o pomoc, o miłość, o zainteresowanie – my robimy to w ich imieniu.
Niestety takie psy ograniczają możliwości fundacji. To miejsca w DT i hotelach, które się nie zwalniają, to stałe wydatki, o których z miesiąca na miesiąc trzeba pamiętać. A takich psów u nas z roku na rok jest coraz więcej.

Dlaczego nie bierzemy nowych psów?
Codziennie dzwoni do nas wiele osób, zarówno prywatnych jak i reprezentujących schroniskach -  abyśmy pomogli, abyśmy zabrali, abyśmy uratowali. Uwierzcie mi - chętnie pomoglibyśmy wszystkim psom na świecie, ale już dawno do nas dotarło że tak po prostu się nie da. Gdybyśmy reagowali na każda prośbę o pomoc, co tydzień musielibyśmy przyjąć ok. 40-50 psów. Dużo, prawa? Mało kto zdaje sobie sprawę że psów ras TTB szukających domów są setki. Tym czasem dobrych domów, sensownych właścicieli jest bardzo mało. Pokusiłabym się o stwierdzenie ze na 100 psów do adopcji, przypada jeden sensowny dom.

Od ok. 3-4 miesięcy zauważyliśmy, że ilość wpłat na naszą fundację się zmniejszyła, tę samą tendencję zaobserwowały i inne organizacje. Niestety  konieczną reakcją na ten fakt było ograniczenie przyjmowania nowych psów. Nie możemy dopuścić do sytuacji, że „obudzimy się z ręką w nocniku”. Że zabraknie nam funduszy na opłacenie leczenia, operacji, hotelu, karmy. Odczuliśmy to w okresie wakacyjnym – wtedy z każdym dniem zastanawialiśmy się czy damy radę w następnym tygodniu. Na szczęście jakoś się udało. Ale nadal nie jest zbyt dobrze – wygląd fundacyjnego konta spędza nam sen z powiek. Jak na zbawienie czekamy na wpływy z 1%, łatając w międzyczasie dziury i modląc się o zdrowie naszych podopiecznych.
I wierzymy, że damy radę, bo jak nie my to kto?

Domy tymczasowe.
Wiele osób dzwoni do nas z pytaniem czy mam wolny dom tymczasowy. Są to zarówno wolontariusze jak i osoby prywatne.
Idea domu tymczasowego (DT) powstałą już jakiś czas temu a aktualnie coraz bardziej jest wykorzystywana, żeby nie powiedzieć – coraz bardziej jest „w modzie”. I bardzo dobrze – jest to idealna pomoc zarówno dla psów jak i dla fundacji i schronisk. Pies przebywa w domowych warunkach, gdzie szybciej dochodzi do siebie i można go lepiej poznać, a co za tym idzie skuteczniej wypromować i wyadoptować.  Uważam ze wilkiem sukcesem naszej fundacji jest to że udało nam się pozyskać wiele takich domów, i że ciągle pojawiają się nowe rodziny gotowe dać tymczasowa opiekę naszym psom. Mam nadzieję że odzew ten wynika z naszego pozytywnego działania, działania z „głową i sensem”. DT współpracujące z fundacją są z nami w stałym kontakcie i w każdej chwili mogą liczyć na nasze wsparcie oraz pomoc. Nie ma takiej możliwości aby DT został sam z jakimś problemem. Staramy się również już na samym początku współpracy tak dobierać ludzi i psy aby tych problemów było jak najmniej. Pomagają nam bowiem osoby z różnym poziomem doświadczenia i ważne jest aby tak dobrać im psa, aby dali oni sobie z nim radę. Poza tym rózny jest poziom zaangażowania tymczasowych opiekunów – jedni mają czas i możliwości na pracę z psem, na szkolenia, na jego leczenie, inni po prostu zapewniają dobre domowe warunki.
Czasem ludzi zachwycają zdjęcia psa lub wzrusza ich jego historia, ale decyzje zapadają zawsze po rozmowach. Nie chcemy wsadzać nikogo „na minę” i zdąża się że konkretnego psa po prostu odradzamy, a polecamy innego. Bo dopasowanie czworonoga do domu tymczasowego to połowa sukcesu we współpracy. Wychodzi nam to na tyle dobrze, że często zdarza się że DT są jednorazowe – bowiem rodzina nie wyobraża sobie rozstania się z psem i zostaje on u nich na stałe.

Psie hotele czyli koszty, koszty!
Często zaskoczeniem dla ludzi jest fakt że zbieramy pieniądze na „psi hotel”, często są to niemałe sumy. Ale właśnie również dobre psie hotele pozwalają nam działać w mądry przemyślany sposób.
Sukcesy w dopasowywaniu psów do rodzin tymczasowych wynikają właśnie z tego, że większość naszych podopiecznych na początku trafia do psich hoteli. To tam poznajemy zachowania i nawyki, sprawdzamy czy pies zna życie w domu, w mieście, czy niszczy, czy utrzymuje czystość. Poznajemy jaki jest. Pamiętajcie że my pomagamy nie yorkom. ale bullom. Psom z konkretnym charakterem, skłonnościami do kombinowania, różnym poziomem akceptacji innych zwierząt, bardzo często z nieciekawą przeszłością. Zanim taki pies trafi do tymczasowych opiekunów lub do docelowego domu, my musimy wiedzieć jak się zachowuje i czy nie stwarza zagrożenia.
W hotelach z którymi współpracujemy psy mają indywidualną opiekę, a warunki sa zbliżone do domowych. Szczególnie zadowoleni jestesmy ze współpracy z jednym hotelem, przygotowanym w super profesjonalny sposób. Jest on kameralny,  psy mają możliwość uczestniczenia w prawie rodzinnym życiu, każdy z nich jest traktowany indywidualnie, ma należytą opiekę (również weterynaryjną). Cena jest adekwatna do warunków, ale tak to jest, że są plusy i minusy. Ale warto za to płacić bo psy z tego hotelu najczęściej trafiają do domów docelowych i stałych.

Dlaczego nie przytulisko?
W pewnym okresie zastanawialiśmy się nad budową przytuliska dla TTB. Mieliśmy nawet upatrzony teren pod Warszawą oraz zebrane informacje na temat pozwoleń i innych dokumentów. Co nas przystopowało? Dwie sprawy. Pierwsza – fundusze. Widząc, że wpłat jest mniej, uznaliśmy że byłoby to porwanie się z motyka na słońce. Druga – ludzka mentalność. Ludzie często widząc, że psy mają gdzieś dobrze, przestają im pomagać czy też zabiegać o ich adopcje. „Bo przecież tutaj jest im tak dobrze”. A my często słyszymy (za co bardzo dziękujemy) ze u nas psy mają super warunki. Może kiedyś ten temat powróci nam do przemyśleń. Na razie jednak żyjemy dniem powszednim.

Fundacyjna codzienność.
Codziennie podejmujemy walkę z ludzką głupotą, bezmyślnością czy okrucieństwem. Codziennie odbieramy dziesiątki telefonów i odpisujemy na mnóstwo maili. Staramy się aby informacje o naszych psa na fundacyjnej stronie i na forach były na bieżąco uzupełniane. Ogłaszamy nasze psiaki w internecie, robimy im setki a nawet tysiące ogłoszeń. Jeździmy do lecznic, diagnozujemy i leczymy naszych podopiecznych. Kupujemy karmę, często bardzo różną, dopasowaną do psich potrzeb i chorób. Pamiętamy o zabawkach, przysmakach czy kubrakach na zimę. Jeździmy do hoteli, domów tymczasowych i do rodzin, które chcą adoptować jednego z naszych psów.
W weekendy pomagamy także psom ze schronisk w Radomiu i Warszawie. Przekazujemy dary, wyprowadzamy na spacery, robimy zdjęcia w celach promocyjnych.W schronisku warszawskim powstała solidna „grupa astowa”, która co niedzielę wyprowadza  bullowate na spacery.
Dodatkowo wymyślamy różne rzeczy, dzięki którym udaje się zebrać extra pieniądze lub datki. Zbiórki karmy w marketach, sprzedaż fundacyjnych gadżetów (koszulki, smycze, kalendarze), tzw. bazarki (czyli sprzedaż rzeczy podarowanych nam przez ludzi). Ograniczeniem jest tylko wyobraźnia.

Jak nam pomóc?
Przyłączcie się do nas. W realu albo w necie. Zapraszamy na nasze fundacyjne forum  i nasz profil na FB, który spełnia trochę funkcje blogu – tutaj na bieżąco piszemy o wszystkim, co dotyczy naszej fundacji . Zapraszamy na fundacyjne zloty (na których można poznać i nas i nasze psy).  Rozwieście w okolicy plakat o naszej fundacji lub o którymś z naszych podopiecznych. Zostańcie Wirtualnym Opiekunem lub namówcie do tego swoich znajomych. Sprawdźcie w domach czy nie macie jakichś wam niepotrzebnych rzeczy (książki, płyty, nietrafione prezenty) i przekażcie je na fundacyjne bazarki.   

Po prostu bądźcie z nami. Wpierajcie nas abyśmy mogli ciągle przekraczać kłody pod naszymi nogami i zmagać się z niemożliwym.

Pozdrawiam
Kasia Kordowska, szefowa Fundacji AST

 
Polish (Poland)Norsk bokmål (Norway)English (United Kingdom)