W niedzielę Bobik po raz trzeci wyszedł ze swojego domku pod naszą nieobecność(klatka w której mieszkał ponad 2 lata), pierwszy raz wycieczkował się w czwartek(totalnie rozwalił klatkę), dostał ,,klapsa" i był spokój. W sobotę i niedzielę replay. W niedzielę pojechaliśmy na zakupy i jak wróciliśmy to klatka sponiewierana, dobrał się do karmy i zeżarł dodatkowo zakrętki od pet-ów które zbieramy. Brzuch miał już jak piłka lekarska więc od razu do weta bo skręt, niestety okazało się że jest już martwica i dupa straszna... Do czwartku uosobienie spokojnego psiunia po prostu ideał, nie wiemy skąd ta zmiana bo nic się nie zmieniło wokół niego, nas, wszystko to samo...
Strasznie jakoś pusto w domu bez niego i jego dreptania, kaszana. I nawet wychodzenia trzy razy w nocy na spacer kiedy miał problemy z brzuszkiem mi brakuje. Jedyne pocieszenie to takie , że teraz jest już zupełnie wolny i zdrowy, biega za kotami, dzikami( bo lubił), tupta gdzie chce i nic go nie boli. Brak go strasznie