Cóż, jest lepiej niż mogłam się kiedykolwiek spodziewać. Jako, że pracuję kilka domów dalej od moich dziadków, to Sigma jeździ do "przedszkola". Zawożę ją, wydaję rady - oczywiście nikt się mnie nie słucha... jadę do pracy, wydzwaniam co godzina (choć chyba już przestanę), a Sigma ma ogromny ogród do biegania, kilka kanap do leżenia, zależnie od tego kto pracuje, a kto w domu - babcię lub dziadka do głaskania, karmienia i wychodzenia (a wręcz wyjeżdżania) na spacery.
Sigma nawet na spacerach się słucha, jedynie bardzo mocno ciągnie jak widzi sarny czy dziki (bo wyprowadzana jest jednak z dala od psów, z racji jej wyjątkowej niechęci do własnego gatunku). Kotkę w domu gania czasem nawet dość znacznie, ale to raczej wtedy, gdy jest ogólnie nabuzowana. Przy mnie udaje, że innego zwierza nie ma.
Do domu przyjeżdża śpiąca i jedyne na co ma siłę to bieg na łóżko i wejście w objęcia Morfeusza.
Jesteśmy bardzo szczęśliwe