Koty mam dwa i wykazały dwie różne skrajne reakcje: jeden ją lekceważył od poczatku totalnie, troche nawet to bywało niebezpieczne bo podchodził do niej nawet gdy jeszcze chciała go zjeść... Drugi puszy się do tej pory, aktualnie co prawda doszło do tego, że on nieraz chodzi za nią, puszy się i miauczy, dodatkowo co mnie np bardzo śmieszy, nie położy się przy niej dopóki nie da jej łapa po pysku
Normalnie podchodzi do niej, wali po pysku i kładzie się obok...
Chyba koty były bardziej zestresowane Barsem, on może nie był aż taki killer na koty, ale na poczatku warczał na nie a koty były za to mega wystraszone bo wczesniej nie miały kontaktów z psami, wtedy z ich strony było trudniej
Ogólnie ja myślę, że wszystko się da tylko czas, czas i jeszcze raz czas:)
No i żeby nie było niedomówień: Malwina nie przeistoczyła się w kociolubną:) Ona póki co pewnie chętnie by się kotkiem pobawiła, moze juz nie z zamiarem zabicia ale wydaje mi się, że traktuje je trochę bardziej jak zabawki niź pełnoprawnych domowników:) największe zainteresowanie wzbudza kot leżący blisko pyska no i oczywiście noszony na ręku
Tu sprawę ratują zdecydowanie koty: mimo wszystko są to stworzenia, które dość sprawnie ewakuują się na wyższe poziomy mieszkania:) Także towarzystwo spokojnie egzystuje w swoim gronie, nawet jeśli miłości pełnej jeszcze nie ma:)