Z pamiętnika bulla - część 8

ZPamietnikabulla tytul Delicja

 

 

Zielonooka od dłuższego czasu jęczy o zwierzątko.
A Krasnale zbierają fasolki.

 

 

 

Jeszcze przed…

 

Zielonooka od dłuższego czasu jęczy o zwierzątko. Dwa lata temu dostała rybki, ale rybki niekumate. Potem przybłąkał się do nas husky… Już myśleliśmy, że będziemy mieli psa, a tu okazuje się, że husky mieszka dwa domy dalej i ucieczkę ma w genach. Emocje opadają, temat zostaje odłożony w nieznaną bliżej przyszłość. Ale Zielonooka jęczy dalej. Tłumaczymy, że nie możemy teraz sobie pozwolić na psa.

 

Krasnale zbierają fasolki. Za uzbieranie słoiczka po pasztecie Premium mogą złożyć życzenie do złotej rybki. Zbieranie trwa mniej więcej pół roku. Taki program motywacyjny bez ujemnych punktów. Zielonooka oświadcza, że ona za dwa słoiczki chce psa. Przyjmujemy do wiadomości licząc, że uzbieranie dwóch słoików zajmie tyle czasu, że problem sam się rozwiąże.

 

Przełamanie

 

Ale nie. Wszystko zaczyna układać się zupełnie inaczej. Pierwszy krok wykonuje Mąż i Ojciec. Zaczyna się łamać, przebąkiwać o zwierzęciu, bo Zielonooka tak bardzo prosi. Proponuje świnkę morską. Ja oponuję: albo pies, albo akwarium. Żadnych innych zwierząt pomiędzy. Bo nie ma lepszego przyjaciela niż pies. Wiem to. Miałam kiedyś sunię… Ale to inna historia.

 

Mąż i Ojciec zaczyna przeglądać Internet w poszukiwaniu najlepszej dla rodziny z dziećmi psiej rasy. Ja chcę bulteriera, on goldena albo labradora. Potem trafia na określenie „nanny dog” i ostatecznie w grze pozostaje tylko staffik. Szukamy po hodowlach, mając w pamięci historię koleżanki, która adoptowała psa ze schroniska i która to historia skończyła się nieszczęśliwie; dla psa i dla rodziny, bo w ludziach pozostała trauma po nieudanej adopcji i strach do psów. Krótka orientacja odnośnie warunków (jeżdżenie po wystawach) i cenie wystarcza, żeby odpuścić hodowle, a poszukiwania skierować na zwierzaki porzucone. Boimy się, aby nie trafić, jak koleżanka, dlatego szukamy ofert adopcyjnych przygotowanych profesjonalnie, z troską o obie strony, a nie ot tak, byle upchnąć zwierzę gdzie popadnie i zdjąć ze stanu.

 

Poszukiwania

 

Staffików do adopcji nie ma. Przypadkiem trafiamy na Bezimiennego ze Zgorzelca. Jest astem. Podobny do staffika, ale większy. Serce nam się kraje, bo zwierz śliczny i z opisu poczciwy. Ale do Zgorzelca za daleko. Nie dajemy rady. Idąc za ciosem trafiamy na innego asta, Tysona. Kolejne stworzenie poturbowane przez los. Kontaktujemy się z Fundacją: Tyson jest zarezerwowany, ale przecież jest tyle innych astów szukających domu. Np. Delicja, Monti. Przeglądamy profile: owszem, fajne, ale nie tak śliczne jak Tyson, a Delicja mimo że cudna, do fotogenicznych niestety (a może na szczęście?) nie należy. Przeglądamy wątki o suniach i podejmujemy decyzję: na Tysona zaczekamy, ale tymczasem możemy spotkać się z Delicją. Przecież nic nam nie szkodzi.

 

Na NatGeoWild trafiamy na program o wychowywaniu psów. Oglądamy, uczymy się. Program nie ma generalnie dobrych opinii wśród miłośników czworonogów, ale dla takich greenhornów jak my każda wiedza jest przydatna. Szczególnie ta podstawowa.

 

Nie on, ale ona

 

Odwiedzamy Delicję w jej DT. Stres dopada całą naszą piątkę, łącznie ze mną, starą psiarą. Obcy teren, pies z rasy uznawanej za jedną z najbardziej niebezpiecznych, spory całkiem… Idziemy na spacer, ale rozluźnienie nie bardzo przychodzi. Niemniej jednak psina zdobywa nasze serca. Straszliwy amstaff, który pozwala dzieciakom odebrać sobie piłkę (nie bez krótkiego przekomarzania się) nie może być zły. Potem Mąż i Ojciec jedzie na prześwietlenie Delki. Opinię otrzymujemy mieszaną, z tendencją na nie. Że za dużo strachu, za mało pewności.

 

Ocena jest dla nas bolesna. To co, że nie mieliśmy asta? Że tylko jedno z całej naszej piątki ma jakiekolwiek pojęcie jak obchodzić się z czworonogami? Ale mamy za to serce.. Pięć serc, w których jest wystarczająco miejsca, żeby psiemu nieszczęśnikowi zapewnić kochający dom.

 

Nadchodzi godzina zero: wizyta przedadopcyjna. Na swoim terenie czujemy się dobrze, a Kasia prowadzi rozmowę tak sprytnie, że doprawdy nie czujemy się jak pod obserwacją, choć jak najbardziej jesteśmy testowani ze wszech stron.

 

Udaje się! Zdajemy egzamin! Delka zamieszka u nas!

 

Umawiamy się na przewiezienie Delicji. Szukamy legowiska: żeby było odpowiednio wygodne i duże. Z Krasnalami wybieramy się na zakupy po prezenty. Dzieciaki dzielą się kto, co kupi za skarbonkowe oszczędności: od miłośnika miziania i eksperta od kocyków Delicja dostanie najbardziej miękki i najlepszy pledzik; od szefa kuchni, smakosza jakich mało – miski na stojaku, od głównej specjalistki od domowej (i nie tylko domowej) rozrywki – ringo.

 

A potem czekamy z wypiekami na twarzy. Kiedy? Kiedy przyjedzie?

 

Już jest

 

Wpadła jak burza, ale dała sobie wytrzeć łapy, bo pogoda do najłaskawszych w tym dniu nie należała. Lało cały dzień, co na naszej wsi jest tożsame z wszechogarniającym błotem. W kuchni wyniuchała wodę, wypiła, nalała na podłogę, zostawiła funt kłaków. Przylazła do mnie, żeby ją miziać. Spenetrowała pokoje dzieci. Obwąchała legowisko.

 

Zanim wyszliśmy za ogrodzenie, zostawiła w ogrodzie pamiątkę ze śniadania. Zielonooka postanowiła uprzątnąć prezencik, ale okazało się, że dysponujemy za małymi woreczkami. W drodze powrotnej ze spaceru nastąpiło bliskie spotkanie trzeciego stopnia: Mąż i Ojciec stanął oko w oko z psem o porównywalnym do Delki wzroście. Pies nie był przyjazny, a Delicja miała ochotę odpłacić pięknym za nadobne. Pierwsze koty za płoty.

 

Zawartość wieczornej michy spożyła w trymiga. Zapoznała się bliżej z legowiskiem, i w końcu zrozumiała, że to JEJ miejsce. Nie żebrała, kiedy siedzieliśmy przy kolacji. Do spania ułożyła się grzecznie w legowisku.

 

W nocy obudził mnie rumor. Miałam wrażenie, że ktoś przeszukuje nam pokój biurowy; wywala papiery z półek, szasta nimi, podrzuca, depcze. Mąż i Ojciec spał jak zabity, zmorzony wrażeniami dnia poprzedniego. Czekam aż rumor ucichnie, ale nie. Coś się ewidentnie tłucze. Zrywam się z łóżka i sprawdzam.

 

Delicja wytrwale zasuwa przez pola i łąki w pogoni za motylami. Na swoim własnym legowisku…

 

CDN…

IMG 2898 IMG 0286 IMG 9228 Delicja23

 

 
Polish (Poland)Norsk bokmål (Norway)English (United Kingdom)