Z pamiętnika bulla - część 19

ZPamietnikabulla tytul Emi

 

 

"Podobnie jak jesień może być najpiękniejszą porą roku, tak i starość może być najlepszym okresem życia."


 


Psy kochaliśmy od zawsze, tak już mamy. I ja i mąż wiedzieliśmy, że prędzej czy później będziemy mieć psiaka. Kiedy doczekaliśmy się w końcu własnego M4 zaczęliśmy powoli myśleć o psiaku, bullowatym oczywiście. Początkowo miał być to szczeniak, piękny, najlepiej srebrno-biały amstaff. Cały czas były to jednak plany na „za jakiś czas”…
Pewnego dnia nasza sąsiadka wyszła na spacer z piękną sunią, taki mały staffik. I tak gadu gadu, od słowa do słowa i okazało się, że sunia jest ze schroniska. To dało nam do myślenia, że przecież możemy przygarnąć psiego przyjaciela. Znów myśl o czworonogu plątała nam się po głowach. Zaczęliśmy drążyć temat i okazało się, że jest cała masa fajnych i czekających na swój własny dom psiaków. Za kilka miesięcy od spotkania sąsiadki i jej suni mieliśmy wyjechać na jakiś czas, podjęliśmy więc decyzje - po powrocie bierzemy psiaka! A do tego czasu poszukamy, wybór nie jest przecież łatwy, cudownych psich mordek gotowych do adopcji jest mnóstwo. Miał to być towarzysz biegów, jazdy na rowerze i długich wędrówek. Na stronę fundacji AST trafiliśmy jakoś tak przypadkiem i było kilka pysków, które nam się podobały, była też Ona…

Starsza suczka, mordka siwa, oczka trochę smutne a do tego wyrok – rak płuc. Nie wiadomo jak dużo czasu jej zostało, pilnie szukała domu. Wtedy jeszcze nie myśleliśmy o Niej, no bo starszy pies to nie wiadomo jak to będzie. Taka smutna… Czy w ogóle zdąży się przywiązać? A jak się przywiąże i ona i my to na jak długo? I pewnie z takim staruszkiem to jak z jabłkiem, trzeba się obchodzić, no i leki na pewno bierze... A z drugiej strony cały czas tam jest, cały czas czeka na swoją szansę, czy ktoś zdąży jeszcze ją pokochać? Nie miała kolorowego życia i nie miała kochającego domu. Apel o adopcję Emi wisiał a ona czekała, czekała… i czekała. Coraz pilniej potrzebowała domu, przynajmniej tymczasowego, Do naszego wyjazdu zostało jeszcze trochę czasu, pojawiła się myśl, a może… a może damy jej taki dom, chociaż tymczasowy.
No i w końcu się odważyliśmy, poszliśmy poznać Emi. Przywitała nas (a to dopiero zaskoczenie!) wesoła mordka i rozmachany ogonek. I te oczka, wpatrzone w ludzi jak w obrazek. Kochana, przyjazna, wcale nie taka smutna jak na zdjęciach. Wcale a wcale nie wyglądająca na schorowanego psiaka u schyłku życia. Fakt, że nie skakała tak sprężyście jak młodzieniaszek, ale energii na pewno nie zabrakło. A ten ogon, ciągle w ruchu. Radości co nie miara a przecież widziała nas pierwszy raz.

No i tak to się stało, teraz Emi jest z nami. Owszem z biegania i roweru wspólnie z psem nic nie wyszło ale za to dłuuuugie spacery o zachodzie Słońca jak najbardziej wchodzą w grę. A jak smycz zobaczy, o ho ho jak piłeczka skacze i linką przeciągajką się pobawi, a jak ładnie „tańczy” żeby dostać smakołyk. No sama radość w domu. Nasza Emi też grzecznie czeka na nasz powrót z pracy, ach ta radość kiedy wracamy a Emi zwleka się z łóżka, oczka jeszcze zaspane ale ogonek mówi sam za siebie: „chodź ze mną na spacerek”. Tak, Emi to już NASZ psiak, kochany, wdzięczny (te oczka mówią wszystko), szczęśliwy i najlepsiejszy PRZYJACIEL. A w serduchu wcale nie jest ani trochę staruszką.

Pozdrawiamy Ala i Piotrek
oraz Emi vel Emilka

Emi

 

 

 

  

 

 

 
Polish (Poland)Norsk bokmål (Norway)English (United Kingdom)