Z pamiętnika bulla - część 10

ZPamietnikabulla FocusRed

 

 

„To nie będzie wspaniała historia o tym jak uratowałam psa”.
A jednak będzie…

 


 

Fokusa kupiłam na allegro w pseudo-hodowli. Myślałam, że nie ma znaczenia to skąd się bierze psa. Myślałam, że wystarczy go mieć i kochać, żeby był psem idealnym. Myślałam, że przeczytanie paru książek o psach da mi wiedzę jak sobie z nim poradzić. Myślałam, że będę łamać stereotyp „psa mordercy”, a dalsza część historii to „żyli długo i szczęśliwie”. Teraz wiem jak bardzo się myliłam. Fokus szybko sprowadził mnie na ziemię pokazując jak dalekie są moje wyobrażenia od rzeczywistości. Kiedy do nas trafił był półrocznym podrostkiem, nie mającym do tego czasu żadnego kontaktu z otoczeniem. Szczeniaki przez pół roku siedziały na podwórku w kojcu. Żadnych bodźców, żadnej socjalizacji, nawet żadnych szczepień, czy odrobaczeń. Dobrze, że chociaż michę dostawały. Na tym pewnie kończył się ich kontakt z człowiekiem. Od samego początku wszystko go przerażało, ludzie, samochody, światła, dźwięki. Na spacerach kładł się na chodniku, sikał pod siebie i nie chciał iść dalej. Tak naprawdę do tej pory potrafi stanąć jak osioł, bo ktoś za nami idzie, albo coś go niepokoi. Dopóki nikt nie zwraca na niego uwagi to ludzie nie są aż tak straszni. Jest w stanie nawet podejść i kogoś obwąchać, ale odwaga kończy się na tym, jak ktoś zacznie na niego patrzeć, nie mówiąc już o nachylaniu się czy głaskaniu. Jego relacje z psami też pozostawiały wiele do życzenia. Chociaż zawsze witaliśmy się z każdym jednym napotkanym psem na spacerze, z czasem Fokus stwierdził, że niektóre psy są do wyeliminowania. Początkowo była to dominacja, przyduszanie, kotłowanie, a niestety skończyło się na agresji i pogryzieniach. Jednak ja nadal chciałam mieć psa idealnego. Tak zaczęło się szukanie każdej możliwej wiedzy z zakresu „jak radzić sobie z problemowym psem”. Książki, programy, zaliczyliśmy również wizytę behawiorystki, szkolenie PT – ukończone z wyróżnieniem, ale mi ciągle było mało. Jego zachowanie troszkę się poprawiało, ale cały czas był zakapiorem. Wielu szkoleniowców, z którymi miałam do czynienia mówiło, że „przecież to pit bull, to czego ja się spodziewałam”. Robili wielkie oczy i pukali się w głowy jak ja mówiłam, że chciałabym żeby np. nie zabijał innych psów. Duża ilość ruchu i pozytywne szkolenie nie wystarczyły, aby Fokus stał się stabilnym, zrównoważonym psem. Dopiero po nabraniu głębszej świadomości tego czym jest pies i jak ja (mój stan umysłu, moja mowa ciała, czytanie jego mowy ciała) wpływam na jego zachowanie, nastąpił przełom. Według mnie pies jest trochę jak dziecko, wychowujemy go całe życie. Trzeba być jak mądry rodzic, stworzyć więź wspólnego zaufania i szacunku. Dać zwierzęciu poczucie bezpieczeństwa, ale i wyznaczyć granice, których nie wolno przekraczać. Nadal daleko nam do psa idealnego, ale już bardzo dużo osiągnęliśmy. Chociażby to, że chodzimy na spacery, a nie leżymy na chodniku. Nawet mijamy obce psy i nie usiłujemy ich zamordować, a z niektórymi zaczynamy się witać. Oczywiście są pewni „wrogowie nr 1”, ale są i psy, z którymi Fokus się normalnie koleguje i nie muszę się martwić o ich życie. Po za tym dzięki Fokusowi odkryłam, że praca nad problemowym psem jest tak naprawdę pracą nad samym sobą. Świadomością swoich emocji, samokontrolą, nauką cierpliwości i miłości bezwarunkowej. Były momenty, w których myślałam „po co mi to było”, „dlaczego ja nie mogę mieć normalnego psa?”. Tak naprawdę tylko dlatego, że trafił mi się oszołom musiałam pochłonąć tyle wiedzy na temat psiej psychologii, żeby doprowadzić go do minimum kultury. Cały czas pracujemy nad sobą nawzajem i wierzę, że któregoś dnia osiągniemy wymarzony stan stabilności dla nas obojga.
Zawsze martwiłam się o jego rodzeństwo. Jak go odbierałam, było jeszcze 7 szczeniaków do sprzedania. Wiem, co z nim przeszłam i myślę, że każdy jeden z tych psów będzie miał problemy lękowe, a przed potencjalnym właścicielem stoi niejedno wyzwanie. Od kiedy zaczęłam jeździć do schroniska jako wolontariusz, zastanawiałam się, ile z tych psów trafiło na dobre domy, które zmierzyły się z ich problemami, a ile skończyło właśnie w schroniskach. Jakby Fokus odnalazł się w takiej schroniskowej rzeczywistości? Już go widzę przerażonego, wściekle oszczekującego każdą obcą osobę próbującą się do niego zbliżyć. Gwarantuje, że dostałby łatkę agresywnego - nieadopcyjnego psa. Tym sposobem moimi ulubieńcami stały się właśnie takie psy, a miedzy nimi Red. Dwa zwroty z adopcji za agresje i brak szans na trzecią, dodatkowo obsesja na punkcie pilnowania miski. Zawsze mówiłam, że jak się wyprowadzę od rodziców to go zabiorę. Niestety zanim zdążyłam się wyprowadzić w schronisku zapadła decyzja o uśpieniu psa. Ponieważ według władz schroniska był on nie obsługiwany przez personel i stwarzał zagrożenie. W głowie mętlik. Co robić?? Brać go czy odpuścić?? A rodzice, a mój Piotrek, a Fokus?? Rozsądek mówił NIE, ale serce pękało z żalu. Bo przecież to jeden z tych MOICH psów, o którego tak bardzo walczyłam. On tam tak dużo przeszedł. Zwrot z adopcji, po którym się załamał, chudł, świrował, ledwo przeżył zimę, odmrożone uszy, złamany ogon, który w końcu sobie odgryzł, z wariactwa miskowego spiłował zęby, później kolejna adopcja i kolejny zwrot. Czułam, że nie mogę go tam zostawić. Trudno, nawet jak będę musiała sama go uśpić, to chcę spróbować. Dać mu tę ostatnią, ale prawdziwą szansę. I tak zaopatrzona w desperację, kenel klatki i kagańce, sprowadziłam drugiego psa do domu. Pierwsze dni były koszmarne. Miałam potwornego „moralniaka” w stosunku do mojej całej rodziny, a Red od pierwszego dnia panikował. To jakby coś w rodzaju braku poczucia bezpieczeństwa w domu - spina się, warczy, kłapie i ucieka. Niby wiedziałam o jego problemach i o tym na co się piszę, ale dopiero po adopcji poczułam jak duże brzemię wzięłam na siebie. Jednak nie mogłam poddać się na starcie. Ułożyłam plan działań. Jak największa ilość ruchu i bodźców na spacerach, a w domu jak najwięcej spokoju i klatka jako jego własny azyl (czyli nikt nie zawraca psu w niej głowy, chyba że idziemy na spacer). Po dwóch tygodniach uspokoiło mu się spojrzenie. Z obłędnych oczu mówiących: „Zabiją mnie, czy ja będę musiał ich zabić”, zrobiły się pytające: „To co idziemy na spacer?”. Zaczął się w pełni relaksować w domu, odpływać, pochrapywać. Przestał buntować przed wejściem do klatki, bo wie, że z niej wyjdzie na jakiś fajny spacer.
Minęły dopiero dwa miesiące jak Red jest u nas, a przed nami jeszcze DALEKA droga do jego normalności. Przeżywamy wzloty i upadki, ale Fokus nauczył mnie tego, że nie można się poddawać i należy dążyć do obranych sobie celów, mimo wpadek. Najważniejsze, że na spacerach Red z Fokusem trzymają się w pełnej komitywie: „Chodźmy tam, obsikajmy tamto”. Fokus urwis oczywiście trochę zaczepia Reda, ale on w ogóle nie podejmuje z nim konfrontacji. Odwraca głowę i o dziwo umie go uspokoić. Chłopaki super się uzupełniają w swoich paranojach. Red leci do każdej obcej osoby, chcąc się przywitać: „Ale fajnie, kocham was i cieszę się, że jesteście”, Fokus myśli: „Zgłupiał? Przecież to obcy, jeszcze nas porwą, co on robi?”. W domu Fokus ujada przy każdym najmniejszym stuknięciu na klatce schodowej, a Red tylko patrzy, jakby pytał: „Po co on tak się drze?”. Może dzięki Redowi uda nam się przełamać Fokusowe problemy, z którymi do tej pory tak trudno było nam się uporać. Z kolei Fokus dla nas to „dupka-przylepka”, z którą można wszystko robić, może Red widząc to, nabierze do nas pełnego zaufania. Śmieszne jest też to, że od kiedy jest z nami Red, to większość ludzi zaczęła nas pozytywniej odbierać. Uśmiechają się jak nas mijają, zagadują, a jak usłyszą, że Red jest ze schroniska to nie mogą się go nagłaskać. Pozytywnym zaskoczeniem dla mnie jest również to, że Fokus mimo wszystko ładnie przyjął Reda do naszego stada, a jego adopcja pozytywnie wpłynęła na zachowanie Fokusa. Tak po ludzku sobie tłumaczę, że może on wie, czuje, że to „jeden z naszych”, że on też miałby takie problemy w schronisku i że trzeba mu pomóc, że musi mu pokazać jak pies powinien się zachować. Bo jak nie z nami oszołomami, to z kim ma mu się udać?
W schronisku poznałam dużo różnych psów w typie TTB, wiele z nich po wydaniu do adopcji od razu były kochanymi, grzecznymi psami na jakie się zapowiadały, nad innymi trzeba było trochę popracować. Jedno wiem na pewno! Problemy moich psów nie wynikają z przynależności do rasy, ale z braku odpowiedzialności ludzi na których się natknęły. „Hodowcę”, o ile można ich tak nazwać, bezmyślnie krzyżujących psy, nie dbających o ich socjalizację i to do kogo trafią, „właściciela”, który nie chciał problemowego psa, „schroniska”, które nie umiało sobie poradzić z lękowym psem. Nie powiem, ja na pewno też popełniłam wiele błędów wychowawczych, ale ponoszę za nie konsekwencje i staram się je naprawiać każdego dnia.

FokusRed

Historię Pit bulla Fokusa i renifera Reda możecie śledzić na facebooku.

 

 

 
Polish (Poland)Norsk bokmål (Norway)English (United Kingdom)